DGP: Rząd walczy z szarą strefą. Byli prezesi pokrywają długi z własnej kieszeni
Osobista odpowiedzialność członków zarządów i prezesów spółek za zaległości podatkowe nabrała za rządów PiS jeszcze większego znaczenia. W efekcie więcej nieświadomych menedżerów płaci wysoką cenę po latach.
Zmniejszenie luki w VAT to niewątpliwie jeden z sukcesów obecnego rządu – dzięki uszczelnieniu systemu podatkowego wpływy z tego podatku wyniosły w 2018 r. o 52 mld zł więcej niż w 2015 r. To m.in. zasługa zdecydowanej walki z oszustwami karuzelowymi, które są najpoważniejszymi przestępstwami skarbowymi w skali całej Unii Europejskiej.
Nie wszyscy są jednak zachwyceni sposobem działania fiskusa – i nie chodzi tu bynajmniej jedynie o osoby tworzące firmy – krzaki, które nie płacą należnego VAT lub wyłudzają zwrot podatku naliczonego. Na przegranej pozycji w starciu z organami podatkowymi stoją byli prezesi i członkowie zarządów, którzy nawet nie wiedzą, że kierowana przez nich firma została wciągnięta w karuzelę przez oszustów, i dawno zdążyli zapomnieć, że stali na czele tych spółek. Tymczasem fiskus po latach przychodzi na kontrolę i kwestionuje rozliczenia podatkowe za X lat wstecz. A gdy w kasie firmy jest pusto i nie ma z czego wyegzekwować zaległości, to sięga do majątku osobistego właśnie tych prezesów i członków zarządu. Problem jednak nie polega tylko na zaszłości i niewiedzy o uczestnictwie w karuzeli. Większą niesprawiedliwością jest raczej to, że osoby te nie mogą się skutecznie bronić na etapie postępowania prowadzonego wobec spółki przez skarbówkę, bo po prostu o nim nie wiedzą. O sprawie dowiadują się dopiero wtedy, gdy fiskus wszczyna postępowanie wobec nich. Oczywiście gdy decyzja jest niekorzystna, menedżerowie odwołują się do sądów, ale te od lat stają po stronie fiskusa. I teraz, gdy liczba spraw – na skutek walki z szarą strefą – rośnie, nic się w tym zakresie nie zmienia. Szanse, aby nie odpowiadać własnym majątkiem za długi swej dawnej firmy, są w kontekście tego wszystkiego mizerne. Ni mniej, ni więcej top menedżerów stawia się pod ścianą.