Czy można dochodzić odszkodowania od pracownicy biura rachunkowego, która „nie wyrobiła” się z pracą zdalną
PROBLEM
Zatrudniłam niedawno nową pracownicę do mojego biura rachunkowego. Pracuje ona zdalnie (ze swojego domu). Jest to pierwsza osoba zatrudniona przeze mnie na umowę o pracę na zasadach pracy zdalnej ze stałym wynagrodzeniem. Przed jej zatrudnieniem przez 2 miesiące współpracowałam z nią na umowie zlecenia. Była to praca dodatkowa i tak naprawdę tylko po to, żeby sprawdzić, czy jest staranna oraz czy sprawnie księguje. Dałam jej do zaksięgowania kilka firm, zrobiła to szybko, bardzo sprawnie i dobrze.
Wobec tego postanowiłam zatrudnić ją na podstawie umowy o pracę na pełen etat, na co bardzo nalegała. Nie chciała umawiać się na wynagrodzenie prowizyjne (1/3 przychodu) ani wynagrodzenie składające się z podstawy i premii od wyników, lecz właśnie nalegała na stałe wynagrodzenie. Twierdziła, że powodem jej odejścia z poprzedniej pracy były warunki zatrudnienia, a w szczególności brak zatrudnienia jej na podstawie umowy o pracę. Nie jestem zwolennikiem zatrudniania na takich warunkach, ale zgodziłam się ze względu na to, jak wyglądała współpraca w okresie próbnym na zleceniu. Po pierwszym miesiącu trwania umowy o pracę okazało się, że nie poksięgowała większości firm (zaksięgowała około ¼ z nich), czym mnie wręcz zszokowała. Dostała ich mniej niż inni pracownicy, ponieważ wdrażała się (pomimo tego że znała nasze oprogramowanie – co sama przyznała). Nie zgłaszała żadnych problemów ani tego, że nie wyrabia się. Po przydzieleniu firm poinformowałam ją mailem, że musi zaksięgować je do 19 stycznia. Jednak tego dnia zauważyłam, że firmy są niezrobione, a z pracownicą nie można było się skontaktować. W poniedziałek otrzymałam informację o jej zwolnieniu lekarskim z powodu depresji od 22 stycznia. Czas naglił, więc wieczorem 19 stycznia zadzwoniłam do klientów, przeprosiłam ich i powiedziałam, że w tym miesiącu wyjątkowo otrzymają informację o podatku dochodowym w dniu jego zapłaty. Na szybko, 19 stycznia późnym wieczorem, zorganizowałam pomoc. Za ekstra pieniądze dałam te firmy do księgowania trzem innym osobom, które to zrobiły w sobotę i niedzielę – 20 i 21 stycznia. Zajęło im to łącznie 30 godzin (praca zdalna). Przy pracy stacjonarnej ten czas byłby pewnie krótszy, ale w tej sytuacji musiałam radzić sobie, jak mogłam, a były dostępne tylko księgowe zdalne.
Prowadzę bardzo dokładne statystyki odnośnie czasu pracy nad poszczególnymi klientami i efektywności pracowników, robię to od kilku lat, korzystam ze specjalnego oprogramowania, ponieważ stosuję wynagrodzenie oparte o system prowizyjny i premiowy. Nie mam stałych miesięcznych pensji, preferuję model B2B. Na podstawie tych statystyk wyszło mi, że średni czas księgowania tych wszystkich firm zajmował najwięcej około 40 godzin w przypadku pracy zdalnej, nawet w przypadku nowo przyjętych podwykonawców na B2B, natomiast w przypadku pracy stacjonarnej nie więcej niż 35 godzin. Zresztą w okresie, w którym zatrudniałam pracownicę na podstawie dodatkowego zlecenia, ona księgowała firmy w naprawdę dobrym czasie.
Klienci dostarczyli dokumenty 5 dnia miesiąca, w piątek (wszystko kompletne i wyjaśnione). Licząc od następnego poniedziałku, pracownica miała 10 dni roboczych po 8 godzin od 9:00 do 17:00 na zaksięgowanie ich do 19 stycznia włącznie, czyli 80 godzin. Przypuszczam, że albo praktycznie nie pracowała lub zatrudniła się na dwa etaty i dlatego nie wykonała zadań w moim biurze. Nie jestem w stanie udowodnić, że tak było. W systemie widać, że logowała się każdego dnia. Nie możemy oprzeć się na korespondencji czy kontaktach z klientami, bo ona tego nie robiła i w pierwszy miesiącu nie miała tego robić. Przed podpisaniem umowy o pracę na stanowisku samodzielnej księgowej wysłałam jej e-mailem listę firm do obsługi. Każda z tych firm była opisana, czym się zajmuje, ile ma dokumentów. Byli to bardzo „czyści” klienci, o powtarzalnych fakturach kosztowych i sprzedażowych, właściwie można było ich księgować poprzez odwołanie się do tego, jak zaksięgowano w poprzednich okresach.
Nadmienię, że księgowanie tych firm, które pracownica zaksięgowała w styczniu 2024 r., zajmowało średnio około 10 godzin pracy zdalnej (a w przypadku stacjonarnej jeszcze mniej), więc pozostaje pytanie, na co przeznaczyła pozostałe 70 godzin. Firmy te były uważane za bardzo opłacalne przez osoby, które dotychczas księgowały je i otrzymywały prowizje w wysokości 1/3 przychodu. Dodam, że moi współpracownicy działają ze mną przez długie lata, gdy efektywnie wykonują swoje zadania.
Czy mogę dochodzić od niej odszkodowania w kwocie, którą musiałam zapłacić tym trzem osobom? Nie przekracza ona trzymiesięcznej pensji pracownicy.