rozmowa
Powinniśmy byli spotkać się wcześniej
Chomenko: Udało się ograniczyć napięcia dotyczące miodu, owoców i soków. W sprawie cukru też można być dobrej myśli. Większe spory wywołują jaja, zboże i drób
Premier Donald Tusk podczas konferencji ze swoim ukraińskim odpowiednikiem Denysem Szmyhalem mówił w czwartek, że „jesteśmy bliscy rozwiązań” w kwestii sporu handlowego. Na czym ten postęp polega?
Przede wszystkim wreszcie udało nam się spotkać z przedstawicielami ministerstwa i polskiego biznesu. To dobry znak. Rozmowa była bardzo otwarta – i dobrze, bo nasze stosunki obrosły taką liczbą mitów i różnego rodzaju oświadczeń, że była ona potrzebna. To, co usłyszeliśmy od przedstawicieli polskiego biznesu, świadczy o tym, że dobrze rozumieją sytuację. Analizowaliśmy ją sektor po sektorze przez pryzmat statystyki i prognoz. Kiedy przedstawialiśmy te dane, po polskiej stronie też było pełne zrozumienie. Pokazywaliśmy światowe tendencje, sytuację na światowych rynkach. Chcieliśmy wykazać, że ukraińskie zboże, które szło tranzytem przez Polskę, nie może wpływać na zmniejszenie dochodów polskich rolników. Wydaje mi się, że część ich niezadowolenia wynika z tego, że nie otrzymują należnego zysku ze swojej pracy. Skoro średnia wielkość gospodarstwa to u was 11 ha, w idealnych warunkach można zebrać 7 t pszenicy z hektara i dostać 250 dol./t, to mamy 19 tys. dol. przychodu rocznie. Z uwzględnieniem dopłat unijnych wychodzi jakieś 22 tys. dol., z czego trzeba odliczyć podatki, wydatki na paliwo, środki ochrony roślin, nawozy itd. Wychodzi na czysto mniej niż 1 tys. dol. miesięcznie. To dwa razy mniej niż wasza średnia krajowa. Nic dziwnego, że to dla branży sytuacja krytyczna. Trudno za to wykarmić rodzinę. W 2022 r. w związku z wojną cena pszenicy zaczęła rosnąć i rolnicy oczekiwali, że będą w stanie przyzwoicie zarobić. Zwłaszcza biorąc pod uwagę zapowiedzi ówczesnego ministra rolnictwa. Tyle że tamten rok przyniósł wspaniały urodzaj i cena pikowała – dla wszystkich, my też sprzedawaliśmy zboże ze stratą. Rynki dodatkowo zalała rosyjska pszenica, kukurydza i soja z Argentyny i Brazylii, gdzie zbiory też były obfite. Stąd straty branży na całym świecie.