rozmowa
Nie spodziewam się powstania „aborcjomatów”, tym bardziej że niedługo znikną receptomaty
Wspólnie z ministrem nauki Dariuszem Wieczorkiem ustaliliśmy, że nowe uczelnie medyczne, które nie dostaną pozytywnej opinii Polskiej Komisji Akredytacyjnej, będą miały przyznany zerowy limit przyjęć na ten rok – mówi DGP minister zdrowia Izabela Leszczyna
Izabela Leszczyna, minister zdrowia
Dlaczego odwołała pani konsultanta krajowego ds. ginekologii i położnictwa prof. Krzysztofa Czajkowskiego?
Zaczęło się od wytycznych dotyczących aborcji, które miał opracować zespół pod kierownictwem profesora. Zespół powołał jeszcze minister Niedzielski po tym, jak jedna z kobiet w ciąży zmarła w szpitalu. Zakończenie prac było przesuwane i nawet ostateczna data, bezpieczna dla PiS, bo już po wyborach, czyli 15 listopada, nie została dotrzymana. Gdy objęłam tekę ministra zdrowia, poprosiłam o przyspieszenie prac. Materiał, jaki dostałam, de facto wprowadzał zasady, których nie ma w przepisach ustawy. Wynikało z niego pośrednio np., że aby podjąć decyzję o przerwaniu ciąży, celowe jest konsylium lekarskie. Takiego przepisu nie ma w ustawie z 1993 r. o planowaniu rodziny. Obiecaliśmy przestrzegać praw kobiet, a przede wszystkim zadbać o bezpieczeństwo kobiety, której zdrowie lub życie są zagrożone, a wytyczne tego nie ułatwiały.
To jedyny powód?
Mimo że znakomita większość ekspertów – ginekologów-położników, neonatologów, perinatologów – wypowiadała się pozytywnie o wprowadzeniu ustawy o antykoncepcji awaryjnej, pan konsultant w żaden sposób mnie w tym procesie nie wsparł.
Czyli poszło o kwestie światopoglądowe?
Nie. Konsultant krajowy ma obowiązek kierować się medycyną opartą na dowodach (EBM). W pewnym stopniu jest także urzędnikiem państwowym i wsparciem dla ministra zdrowia w kształtowaniu systemu ochrony zdrowia, szczególnie w zakresie swojej specjalizacji. Jednak kroplą, która przelała czarę, była sugestia prof. Czajkowskiego, by liczbę porodów, jakie w ramach specjalizacji musi odebrać przyszły ginekolog-położnik, zmniejszyć ze 100 do 50. Dla mnie to był sygnał, że pan konsultant nie stawia na pierwszym miejscu bezpieczeństwa kobiet i dzieci.