Monarchia bardzo na czasie
Kiedy byłem znacząco młodszy, w brytyjskich kinach na koniec każdego seansu grano hymn. Widzowie stawali wtedy na baczność, jednak ja siedziałem – na znak protestu przeciwko rozpasaniu rodziny królewskiej, którą uważałem za jedną wielką bandę darmozjadów.
Ale minęło trochę lat i koronację Karola III oglądałem ze wzruszeniem oraz dumą. To połączenie tradycji i współczesności utwierdziło mnie w przekonaniu, że brytyjska monarchia jest ważna; że odgrywa istotną rolę w życiu współczesnej Wielkiej Brytanii, a także poza jej granicami.
Tak, instytucja wybieranego prezydenta nie miałaby takiego znaczenia i wartości.
W tym miejscu muszę zaznaczyć, że moja sympatia dla konstytucyjnej monarchii nie dotyczy autorytarnych stylów rządzenia, które „sprawdzają się” w królestwach Azji czy Zatoki Perskiej. Ten styl rządów można najtrafniej opisać współczesnym językiem ekonomii: grupy żądnych zysku oligarchów zajmują tron dzięki zręczności politycznej i nieograniczonej władzy.
Moje przekonanie o dużym znaczeniu współczesnej monarchii konstytucyjnej nie oznacza także poparcia dla członków rodziny królewskiej pokroju księcia Harry’ego lub księcia Andrzeja, których nie darzę szacunkiem, a nawet zwyczajnie nie lubię. Harry, jakże mądry inaczej, po otrzymaniu drogiego wykształcenia w Eton, szkole z internatem dla dzieci najbogatszej elity, uznał, że zabawnie będzie się pojawić na balu przebierańców z opaską ze swastyką na ramieniu. To się nazywa zmarnowane pieniądze (cóż, książę nawet uniwersytetu nie skończył).