komentarz
Dopóki jesteś pod moim dachem…
Wbrew temu, co Mateusz Morawiecki stwierdził niedawno w Bogatyni, Polska nie jest miss świata. Nie jest też – i tu należy się z panem premierem zgodzić – brzydką panną na wydaniu. Jest dość pryszczatą nastolatką.
Każdy, kto ma w domu człowieka na granicy dorosłości (płeć nieistotna), wie, ile cierpliwości wymaga on w codziennych kontaktach. Nijak nie przyjmuje do wiadomości, że np. odmawia się mu kluczyków do auta nie z czystej złośliwości, tylko w trosce o jego zdrowie i życie. I z szacunku dla prawa. Ani że dorośli już coś przeżyli i chcą go uchronić przed błędami. Jasne, udział w wychowywaniu i obserwacja przemiany we w pełni rozwiniętą osobowość może dawać olbrzymią satysfakcję, ale zmagania i z młodym człowiekiem, i z samym sobą (zacisnąć usta, nie dać się ponieść!) są mało przyjemne. Można czekać, aż sam zmądrzeje, albo podrzucać mu informacje i wzorce, licząc na to, że jednak coś przyswoi. Z małym dzieckiem jest łatwiej – teoria pedagogiki mówi wprawdzie, że należy mu wszystko tłumaczyć, ale w ostateczności można mu coś po porostu kazać, a czego innego zabronić… Z nastolatkiem to już nie działa.