Artykuł
londyn
Brytyjska zmiana warty w drugiej połowie roku
Choć Partia Pracy wywiera dużą presję na rządzących torysach, to premier Rishi Sunak nie zamierza przyspieszać organizacji wyborów. Rozstrzał w sondażach między partiami jest ogromny i utrzymuje się na korzyść opozycji
Rishi Sunak, premier Wielkiej Brytanii
Dziś powinien się zakończyć sześciodniowy, najdłuższy w historii brytyjskiej służby zdrowia protest młodych lekarzy, którzy domagają się 35-proc. podwyżek wynagrodzenia. To kontynuacja działań, które zostały rozpoczęte jeszcze w grudniu ubiegłego roku. Wówczas rząd Rishiego Sunaka zaproponował jedynie dodatkowe 3 proc. podwyżek do przyznanych niedawno 8,8 proc. Młodzi lekarze, czyli w brytyjskim systemie służby zdrowia ci, którzy mają do dziewięciu lat doświadczenia zawodowego, nie rezygnują ze swoich oczekiwań i mogą jeszcze bardziej pogorszyć i tak kiepskie notowania Partii Konserwatywnej. Od rozpoczęcia akcji protestacyjnej w grudniu ub.r. odwołano już ponad 1,2 mln wizyt lekarskich, a skrócenie oczekiwania na wizyty było jedną z istotniejszych obietnic Sunaka, kiedy przejmował władzę. Teraz nawet jeśli uda się dojść do porozumienia z młodymi lekarzami, to rząd torysów będzie zmagał się z kolejnymi grupami niezadowolonych pracowników budżetówki i silną presją ze strony Partii Pracy na jak najszybsze zorganizowanie przedterminowych wyborów.