WSPÓLNOTA
Warszawa podbija stawkę; Bruksela na razie milczy
Kwestie migracyjne wracają na europejską agendę głównie z powodów politycznych
Kiedy w maju tego roku państwa członkowskie przyjmowały pakt o migracji i azylu, czyli reformę unijnej polityki migracyjnej będącej owocem 10-letnich negocjacji, z żadnej stolicy nie płynęły słowa zadowolenia. Rządy liberalne lub lewicowe określały pakt jako nie najlepszy kompromis, z kolei prawica w większości uznała jego zapisy za zbyt łagodne i nieodpowiadające na wyzwania. Najwięcej kontrowersji budzi mechanizm solidarnościowy – dobrowolnego relokowania migrantów z krajów będących w kryzysowej sytuacji lub przekazywania wsparcia finansowego – który miał być piętą Achillesa. Tymczasem na prawie dwa lata przed pełną implementacją paktu, przed jakąkolwiek weryfikacją m.in. mechanizmu solidarnościowego, problem migracji wraca na unijną agendę z pełnym impetem. Powodem nie jest realny kryzys – większość państw odnotowuje spadek liczby nielegalnych przybyszów – ale względy polityczne. Antymigracyjne partie – populistyczne lub skrajnie prawicowe – szturmem zdobywają europejską scenę polityczną, a kolejne rządy UE prześcigają się w nowych zapowiedziach znacznego zaostrzenia przepisów migracyjnych.