Artykuł
Klątwa targowicy
Bycie promoskiewskim politykiem w Polsce to ciężki kawałek chleba. Taka osoba zwykle kończy porzucona przez Rosję, a rodacy mają ją za wartego szubienicy zdrajcę
Nawet przed najazdem Rosji na Ukrainę grono polskich polityków, którzy szukali bliższych relacji z Kremlem, było nieliczne. Niezależnie jak intensywnie Władimir Putin kreował się na obrońcę chrześcijaństwa i konserwatywnych wartości, to jego pozą zauroczeni byli nieliczni. Pamięć o ostatnich 300 latach, gdy Polska bywała ofiarą rosyjskiego, a następnie sowieckiego imperializmu, gwarantuje bowiem głęboką nieufność.
Dlatego stronnictwo moskiewskie, inaczej niż na Zachodzie, ma u nas rozmiary mikroskopijne. Zaś jego liderzy znajdują się na marginesie życia politycznego. To powinno czynić z nich nadzwyczaj szczęśliwych ludzi. Los oszczędza im tragedii, jakie spadały na stronników Petersburga i Moskwy w Polsce, ilekroć dostawali do ręki choćby namiastkę władzy.
Ofiary gwaranta wolności
Rosyjski car maskę gwaranta szlacheckich wolności założył po raz pierwszy pod koniec 1716 r. Rok wcześniej w Tarnogrodzie zawiązała się konfederacja, której uczestnicy mieli już dość ponoszenia kosztów stacjonowania w Rzeczpospolitej wojsk saskich. Król August II Mocny zezwolił żołnierzom utrzymywać się ze ściąganej siłą kontrybucji – w efekcie ludność doświadczała rabunków, jakie fundowali jej nieco wcześniej Szwedzi.
Po 15 latach III wojny północnej liczba mieszkańców Rzeczpospolitej zmalała z 8 mln do ok. 6,5 mln i końca nieszczęść nie było widać. Tymczasem elektor Saksonii, zarazem król Polski, marzył o monarchii absolutnej. „Konfederaci wysunęli postulaty naprawy exorbitancji – a więc niczego ponad przywrócenia złamanych praw Rzeczypospolitej. Chodziło przede wszystkim o wyprowadzenie wojsk saskich z granic państwa polskiego, a tym samym zaprzestania utrzymywania ich, odsunięcia ministrów saskich od spraw domowych i gwarancji zachowania status quo w ustroju demokracji szlacheckiej” – opisuje w opracowaniu „Nie wszystko złe, co z epoki saskiej” Arkadiusz Kierys.