Artykuł
Wy nam niczego nie zabieracie
Humphrey Bogart i James Cagney w filmie „Oklahoma Kid” (1939) w reżyserii Lloyda Bacona
Narracja ruchów na rzecz mężczyzn implikuje, że przynajmniej po części źródłem ich problemów są kobiety. A w rzeczywistości jesteśmy nim my sami
Z Dariuszem Galasińskim rozmawia Emilia Świętochowska
Media w Ameryce rozpisują się o „kryzysie męskości”. Szerokim echem odbiła się tam książka Richarda Reevesa „Of Boys and Men: Why the Modern Male Is Struggling, Why It Matters, and What to Do about It”, który próbuje wyjaśnić, dlaczego tak wielu chłopców i mężczyzn nie radzi sobie w życiu. Również w Polsce coraz głośniej słychać, że dzieje się z nimi coś niedobrego. Pan też tak to widzi?
Nie wiem, czy mówienie o kryzysie mężczyzn ma sens. Dużo lepiej po prostu uznać, że ich rola i pozycja społeczna się zmieniają. W 1999 r. amerykańska dziennikarka Susan Faludi wydała książkę zatytułowaną „Stiffed”, czyli wyrolowani albo zrobieni w konia. Pisała w niej m.in. o skutkach masowego bezrobocia w USA, które nadeszło w latach 70. Męskość została zbudowana na pracy. Mężczyzna tradycyjnie był tym, który przynosi do domu pieniądze – żywicielem rodziny (ang. breadwinner). A tu nagle