Jądro ciemności?
Służba Więzienna ma bardzo mały prestiż społeczny, żeby nie powiedzieć, iż nie ma go wcale. Czy ktoś widział funkcjonariusza SW w mundurze chodzącego po ulicy?

Paweł Kobes doktor nauk prawnych, Zakład Prawa i Polityki Penitencjarnej Instytutu Profilaktyki Społecznej i Resocjalizacji UW
Paweł Kobes doktor nauk prawnych, Zakład Prawa i Polityki Penitencjarnej Instytutu Profilaktyki Społecznej i Resocjalizacji UW
Z Pawłem Kobesem rozmawia Piotr Szymaniak
Z raportu Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur po niezapowiedzianej kontroli w zakładzie karnym w Barczewie wynika, że jest duże prawdopodobieństwo, że w tej jednostce były stosowane tortury, w postaci podduszania, a nawet podtapiania. Czy po upublicznieniu treści raportu był pan zaskoczony?
Częściowo. Na pewno to nie jest obraz całego polskiego więziennictwa, natomiast to, że w tego typu instytucjach zdarzają się patologie, nie powinno nikogo dziwić. Wiemy doskonale, że dochodzi do przemocy pomiędzy więźniami w celach, że wychowawcy nie do końca wiedzą, co się tam dzieje z uwagi na brak czasu potrzebnego do pracy z więźniami spowodowany rozbudowaną biurokracją. Nie są też dla mnie szczególnym zaskoczeniem sytuacje, w których sprawcami przemocy są funkcjonariusze. Zdarzyło się już, że osadzona zaszła w ciążę z funkcjonariuszem, choć z tego co wiadomo - nie pod wpływem przemocy. Niemniej jednak taka sytuacja nigdy nie powinna się wydarzyć.
Jak i to, że dyrektor więzienia zabił więźnia, jak w 2011 r. w Sztumie.
Też. To, co mnie zaskakuje, to skala zjawiska. Ponieważ - o ile zdążyłem się zorientować, opierając się na przekazach medialnych, bo nie znamy jeszcze wyników prokuratorskiego śledztwa - w zdarzeniu w Barczewie miała brać udział większa liczba funkcjonariuszy.
Z czego to się bierze?