Verba volant, scripta manent
Jestem przekonany, że rzetelność, również ta terminologiczna, w prawie ma znaczenie
Czas mija zbyt szybko, ale jest to od nas niezależne. Właściwie, pisząc o czasie, zgodzić się trzeba ze stanowiskiem, że czas to przeszłość, a nie przyszłość (E. Stachura, „Fabula rasa”, s. 56). Piszę o tym z jednego powodu: sporo czasu minęło od mojego ostatniego felietonu. Ku mojemu zaskoczeniu były one czytane i komentowane. Co więcej, dziś, czytając niektóre teksty, jestem zaskoczony: kto to pisał? „To nie jest najgorsze”. Przerwa w pisaniu nie była urlopem, czymś zaplanowanym, ale efektem działania złego, w tym złych ludzi. Zakompleksionych, cynicznych, nieudaczników, nieuków. Takie odniesienie do ogółu byłoby zbytnim uproszczeniem, ale ocena ta dotyczy tych, którzy reprezentują ten sam zawód: prawnika. Tych z rozdziawioną gębą, funkcjonujących tylko dla kasy. Zaczęli obsuwać się w przepaść, ciągnąc do dołu innych. Tych normalnych, ideowych, dla których prawo znaczyło coś nie tylko wielkiego, lecz także pięknego. Sam, przechodząc tradycyjną drogę, z żalem odnotowuję, że ten kraj kłamców, nieudaczników, kupujących nagrody najlepszych kancelarii, czy indywidualne, kwitnie. Zgadzając się z T. Kotarbińskim, jak ktoś coś robi dla nagrody, to nie liczy się jako coś dobrego. O tych dziwnych prawniczych rankingach będzie jeszcze mowa w innych felietonach. To się zawali, bo zdolny magister, a nawet wydumany profesor to tematy, do których trzeba wrócić, aby zrozumieć, że in cauda venenum (jad tkwi w ogonie).