dyplomacja
Cel: być alternatywą dla G7
Do BRICS chce dziś dołączyć kilkadziesiąt państw. Wśród nich znajdziemy nie tylko sojuszników Rosji, lecz także państwa utrzymujące dobre stosunki z Zachodem
Należącym do grupy BRICS (Brazylia, Rosja, Indie, Chiny, RPA) państwom nie podoba się funkcjonowanie w świecie opartym na dominacji Zachodu. Chcą wzmocnić swoją pozycję na arenie międzynarodowej. I sprawić, że ugrupowanie będzie głosem globalnego Południa.
Temu ma m.in. służyć rozpoczynający się dziś doroczny szczyt BRICS w Johannesburgu. Do udziału zaproszono ponad 60 państw. A promowana przez członków grupy narracja trafia na coraz bardziej podatny grunt. Bo dołączeniem do sojuszu zainteresowanych miałoby być dziś nawet 40 gospodarek. Na razie władze RPA opublikowały listę 23 kandydatów. Wśród nich są najbliżsi sojusznicy Kremla: Białoruś i Iran. Ale i państwa, które utrzymują stosunki zarówno z Moskwą, jak i z Waszyngtonem. To m.in. Arabia Saudyjska, która w sierpniu zorganizowała konferencję na rzecz pokoju w Ukrainie, Zjednoczone Emiraty Arabskie czy Kuwejt. Większość aspirujących członków – w tym Palestyna, Algieria czy Senegal – reprezentuje jednak mniej zamożne regiony świata.