przemysł
Elektromobilność bez chińskich baterii?
Amerykańskie koncerny korzystające z chińskich komponentów będą musiały udowodnić, że żaden etap ich produkcji nie był realizowany w obozach dla Ujgurów. Wkrótce podobne regulacje może przyjąć UE
O rozszerzeniu stosowania przepisów o nadużyciach w łańcuchach dostaw na surowce i podzespoły dla sektora motoryzacyjnego, w tym tych będących podstawą silników elektrycznych, poinformowała w zeszłym tygodniu Agencja Reutera. Chodzi o wytyczne amerykańskich służb celnych w sprawie dotyczącej realizacji wymogów tzw. ustawy o przeciwdziałaniu pracy przymusowej Ujgurów. Firmy sprowadzające z Państwa Środka m.in. lit, stal, aluminium czy gotowe komponenty – od opon po baterie litowo-jonowe – będą musiały udowodnić, że żaden etap produkcji nie był realizowany z naruszeniem fundamentalnych praw człowieka i standardów pracowniczych. Do tej pory zwiększony nadzór dotyczył przede wszystkim sektora fotowoltaiki (w ujgurskim Sinciangu produkowana jest m.in., według Amerykanów, ponad połowa krzemu polikrystalicznego wykorzystywanego w panelach słonecznych), a także produktów z bawełny czy pomidorów, w przypadku których restrykcje w związku z szerokim wykorzystaniem pracy niewolniczej wprowadziła jeszcze administracja Donalda Trumpa.