Serialu, napisz się sam
Nie ma ludzi niezastąpionych, ale trudno sobie wyobrazić, aby algorytmy wymyślały filmy i seriale, w każdym razie te wysokiej jakości. Scenarzyści boją się jednak AI, bo sztucznej inteligencji nie trzeba płacić nawet tyle, ile dziś zarabiają. A i jakość coraz rzadziej się liczy
Scenarzysta forsę wziął, potem zaczął pić. I z dialogów wyszło dno, zero, czyli nic” – śpiewał Krzysztof Cugowski. Słowa z „Balu wszystkich świętych” Budki Suflera mogliby dziś wziąć na sztandary zwolennicy wykorzystywania sztucznej inteligencji w branży filmowej. W naszych czasach rządzą telewizyjne formaty, losy postaci łatwo przekalkować, a zwroty akcji są do bólu przewidywalne. „Taki serial może napisać każdy” – brzmi częsty komentarz w internecie.
Każdy, czyli AI. A skoro automat może wyręczyć człowieka, to po co człowiekowi płacić?
Branża filmowa jest zaniepokojona, że producenci dostrzegą ten sposób „optymalizacji kosztów”. Ludzie żyjący z pisania protestują przeciwko próbie wyręczania twórców w kreatywnym myśleniu przez zaprogramowane algorytmy bez inwencji twórczej.
W połowie maja w Gildii Scenarzystów Polskich odbyło się spotkanie poświęcone AI z udziałem m.in. filmowców, twórców dubbingu i montażystów. Temat: „Sztuczna inteligencja – kryzys kreacji czy nowe możliwości”. Uczestnicy debaty stwierdzili, że nie istnieje coś takiego jak sztuczna inteligencja, a wszelkie tak określane chatboty (jak słynny ChatGPT) zapamiętują gromadzoną wiedzę, lecz nie potrafią jej rozumnie przetwarzać. Postulowano określenie statusu prawnego takich generatorów, a także odpowiednie oznaczanie treści na rynku audiowizualnym – co pochodzi od człowieka, a co jest wytworem algorytmów. Padły propozycje, aby scenarzyści przestali udostępniać treatmenty (streszczenia zarysu fabuły) producentom, aby nie trafiały one do internetu, bo to gotowa ściąga dla AI i bezpłatny przepis na film lub serial.