Artykuł
Firmy mają grunty pod nowe projekty
Ustawa „lokal za grunt”, która weszła w życie 1 kwietnia 2021 r., miała zrewolucjonizować rynek mieszkaniowy w Polsce. Po ponad roku działania okazuje się jednak, że wciąż niewiele firm korzysta z tego rozwiązania. W dobrej sytuacji są ci, którzy mają banki ziemi
Inwestycja ATAL Olimpijska
Gmina w przetargu proponuje swoje działki inwestorom. Nabywca w zamian uiszcza część ceny nieruchomości w formie pieniężnej. Drugą część rozlicza w formie wybranych lokali, które w zależności od modelu współpracy przekazuje gminie od razu lub po wybudowaniu. Inwestor zyskuje więc ziemie pod inwestycje, ponosi też niższe koszty na starcie. Gmina, nie ponosząc żadnych nakładów, może natomiast liczyć na nowe lokale. Interesujący model współpracy - teoretycznie.
Co poszło nie tak
Problem w tym, że samorządy cierpią na brak działek pod inwestycje. Do tego, jak mówią deweloperzy, grunty, które się pojawiają w ramach tego mechanizmu, nie zawsze są atrakcyjne pod względem lokalizacji i skomunikowania. Wymagają więc sporych nakładów inwestora na infrastrukturę. Efekt jest taki, że program nie działa jak powinien. Dziś w zasadzie łatwiej znaleźć dewelopera, który z tego rozwiązania nie korzysta, niż takiego, który ma pozytywne doświadczenia. Trudno też odnieść się do liczby faktycznie podjętych uchwał w tym zakresie, gdyż nie podlegają one ogłoszeniu w wojewódzkich dziennikach urzędowych.
-
keyboard_arrow_right
-
keyboard_arrow_right
-
keyboard_arrow_right
-
keyboard_arrow_right
-
keyboard_arrow_right