Wyszukaj po identyfikatorze keyboard_arrow_down
Wyszukiwanie po identyfikatorze Zamknij close
ZAMKNIJ close
account_circle Jesteś zalogowany jako:
ZAMKNIJ close
Powiadomienia
keyboard_arrow_up keyboard_arrow_down znajdź
removeA addA insert_drive_fileWEksportuj printDrukuj assignment add Do schowka
comment

Artykuł

Data publikacji: 2021-04-02

Już dawno trzeba było to zmienić

Agnieszka Piskorz-Ryń: Ustawa o dostępie do informacji publicznej jest bardzo krótka, wielokrotnie nieprecyzyjna, nie reguluje kwestii proceduralnych oraz tajemnic prawnie chronionych

Dr hab. Agnieszka Piskorz-Ryń, profesor Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Ekspertka ds. prawa dostępu do informacji publicznejDr hab. Agnieszka Piskorz-Ryń, profesor Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Ekspertka ds. prawa dostępu do informacji publicznej

Jak generalnie ocenia pani obecnie funkcjonującą ustawę o dostępie do informacji publicznej (u.d.i.p.)?

Tak naprawdę oceniam ją źle. To jest akt, który już dawno powinien zostać zmieniony, i należy to zrobić systemowo. Trzeba pamiętać, że ustawa o dostępie do informacji publicznej została wprowadzona bardzo szybko, jej twórcy mieli bardzo ograniczony czas ze względu na zbliżający się koniec kadencji parlamentu. Podkreślano nawet w czasie prac komisji, że ważne jest, by weszła ona w życie, a szczegóły dopracuje się później, będzie można ją znowelizować. Prawda jest jednak taka, że od tamtego czasu zmian wprowadzono w niej niewiele i na pewno nie są one wystarczające. W tym zakresie spraw główną rolę odgrywa orzecznictwo sądów administracyjnych. Sprowadza się to do tego, że czytając ustawę w oderwaniu od orzecznictwa, mamy zupełnie inny obraz niż ten, który wyłania się, gdy zapoznamy się z nim. Możemy w tym przypadku mówić wręcz o prawotwórczej roli sądu. Jest to sytuacja zupełnie niespotykana w polskim prawie, jako administratywista nie znam podobnej sytuacji. Zbliża nas to bardziej do systemu anglosaskiego. A wynika to przede wszystkim z mankamentów obowiązującej ustawy, która jest bardzo krótka, wielokrotnie nieprecyzyjna, nie reguluje kwestii proceduralnych oraz tajemnic prawnie chronionych. Później te braki w przepisach muszą uzupełniać w orzecznictwie sądy, które z kolei często interpretują ją w sposób dalece odbiegający od zwykłej interpretacji prawa. Najlepiej widać to przy pojęciu informacji publicznej, gdzie tak naprawdę to właśnie sądy stworzyły trzy kategorie informacji niestanowiących informacji publicznej. To dokumenty wewnętrzne, prywatne i informacje techniczne. Tego podziału nie znajdziemy w ustawie, jak również choćby jakichkolwiek podstaw do jego wprowadzenia. Na tę sytuację, i tak już trudną, nakłada się moim zdaniem problem związany z działalnością organizacji strażniczych. One pełnią istotną funkcję w demokratycznym państwie, z tym tylko zastrzeżeniem, że ich działalność nie powinna wyłączać możliwości dialogu o tym, jak powinna wyglądać ustawa, w tym ograniczenia prawa do informacji publicznej. Ich bezkompromisowa determinacja powoduje, że rządzący nie mają ochoty jej zmieniać, bojąc się frontalnego ataku z ich strony. Powoduje to, że w przestrzeni publicznej nie ma miejsca na demokratyczną debatę dotyczącą granic informacji publicznej.

close POTRZEBUJESZ POMOCY?
Konsultanci pracują od poniedziałku do piątku w godzinach 8:00 - 17:00