Wyszukaj po identyfikatorze keyboard_arrow_down
Wyszukiwanie po identyfikatorze Zamknij close
ZAMKNIJ close
account_circle Jesteś zalogowany jako:
ZAMKNIJ close
Powiadomienia
keyboard_arrow_up keyboard_arrow_down znajdź
removeA addA insert_drive_fileWEksportuj printDrukuj assignment add Do schowka
comment

Artykuł

TEMATY:
TEMATY:
Data publikacji: 2024-10-31

Sztuka czytania (danych)

W 2016 r. sondażownie przepowiadały wygraną Hillary Clinton. W 2020 r. grubo przeszacowały poparcie Joego Bidena. Czy i tym razem nie docenią siły Donalda Trumpa?

Transmisja debaty prezydenckiej 
w barze w teksańskim 
San Antonio. 10 września 2024 r.Transmisja debaty prezydenckiej 
w barze w teksańskim 
San Antonio. 10 września 2024 r.

Allan Lichtman jest nazywany Nostradamusem amerykańskich wyborów prezydenckich. Przez ostatnie 40 lat miał – prawie nieomylną – rękę do typowania wyników, trafnie wskazując zwycięzców 9 z 10 wyścigów. Przewidział nawet triumf Donalda Trumpa w 2016 r., gdy inni polityczni prorocy zgodnie wróżyli gładką wygraną Hillary Clinton. Pomylił się tylko w 2000 r., w którym po długiej batalii sądowej z przeliczaniem głosów Al Gore musiał uznać wyższość George’a W. Busha. Lichtman, profesor historii na American University w Waszyngtonie, opiera swoje prognozy na nieortodoksyjnej metodzie, którą opracował w 1981 r. wraz ze specjalizującym się w wyławianiu z lekkich wstrząsów zapowiedzi trzęsień ziemi rosyjskim geofizykiem i sejsmologiem Władimirem Keilis-Borokiem. Obaj naukowcy szczegółowo przestudiowali kampanie prezydenckie w USA od 1860 r., by na koniec dojść do wniosku, że wybory to w gruncie rzeczy plebiscyt w sprawie dorobku odchodzącej administracji. Wiece, spoty, spiny, debaty, wywiady, a nawet hasła programowe – czyli wszystko to, czym żywią się całodobowe stacje informacyjne i co uzasadnia istnienie klasy komentatorskiej – są tylko dekoracjami dla politycznego performansu, który nie ma większego wpływu na werdykt elektoratu. O wyniku głosowania decyduje bowiem głównie ocena urzędującego prezydenta i jego partii. Żeby przewidzieć, na kogo postawią Amerykanie, trzeba się więc dowiedzieć, czy pragną stabilności i kontynuacji, czy też oczekują diametralnej zmiany. Zamiast przegryzać się przez średnie sondażowe i trendy demograficzne, Lichtman i Keilis-Borok stworzyli prosty test, który określili jako „klucze do Białego Domu”. Polega on na ocenie prawda/fałsz 13 tez, np. „Odchodząca administracja nie splamiła się poważnym skandalem”, „Prezydent nie miał w partii żadnego groźnego konkurenta w staraniach o nominację”, „Kraju nie trapiły niepokoje społeczne”, „Gospodarka nie przechodzi recesji”, „Biały Dom nie popełnił znaczącego błędu w polityce zagranicznej”. Jeśli przynajmniej osiem z 13 twierdzeń będzie prawdziwych, kandydat partii, z której wywodzi się obecny prezydent, wygra wybory (zakładając, że dotychczasowy gospodarz Białego Domu sam nie walczy o reelekcję).

Pobierz pliki wydania
close POTRZEBUJESZ POMOCY?
Konsultanci pracują od poniedziałku do piątku w godzinach 8:00 - 17:00