Wyszukaj po identyfikatorze keyboard_arrow_down
Wyszukiwanie po identyfikatorze Zamknij close
ZAMKNIJ close
account_circle Jesteś zalogowany jako:
ZAMKNIJ close
Powiadomienia
keyboard_arrow_up keyboard_arrow_down znajdź
removeA addA insert_drive_fileWEksportuj printDrukuj assignment add Do schowka
comment

Artykuł

TEMATY:
TEMATY:
Data publikacji: 2024-10-25

To nie jest plan na zwycięstwo

Gdy szef polskiej dyplomacji w niedawnej rozmowie z fałszywym Petrem Poroszenką radził, by Ukraina unikała negocjacji o pokoju w szerokim gronie kilkudziesięciu państw i skupiła się na najważniejszych graczach – m.in. USA, Wielkiej Brytanii i Niemczech – nie mógł przypuszczać, że rzeczywistość tak szybko potwierdzi jego słowa.

Ubiegłotygodniowe spotkanie w Berlinie, na którym byli: Joe Biden, Olaf Scholz, Keir Starmer i Emmanuel Macron, można by uznać za rekomendowany przez Radosława Sikorskiego format. Problem w tym, że nie obejmował on Ukrainy. No i oczywiście Polski. Późniejsze wydarzenia wskazywały na to, że rozmowy o przyszłości Ukrainy rzeczywiście idą w kierunku oktrojowania rozwiązań, a nie wypracowywania ich z Kijowem.

Szeroko pojęty Zachód najpierw nie chciał słuchać tego, co Wołodymyr Zełenski określa mianem „planu zwycięstwa”, a teraz jest na kursie do zaaprobowania wariantu „ziemia za rozejm”. Nawet nie planu „ziemia za pokój”, tylko jakiejś bliżej nieokreślonej formy zawieszenia wojny. Dla Ukrainy oznacza to drugi rozbiór (pierwszym były aneksja Krymu i wywołanie separatyzmu na Donbasie, czyli de facto częściowa jego utrata w 2014 r.). Dla wschodniej flanki NATO taki wariant jest niebezpiecznym przyznaniem, że używanie wojny jako narzędzia w polityce przynosi trwałe rezultaty w postaci podważenia suwerenności napadniętego państwa. Kreml jest na ostatniej prostej, by udowodnić, że w drodze wojny można zmieniać granice w Europie.

Pobierz pliki wydania
close POTRZEBUJESZ POMOCY?
Konsultanci pracują od poniedziałku do piątku w godzinach 8:00 - 17:00