opinia
Więcej asertywności atomowi nie zaszkodzi
Piotr Naimski oraz sekretarz energii USA Rick Perry po podpisaniu Porozumienia o współpracy w dziedzinie cywilnego wykorzystania energii jądrowej (czerwiec 2019 r.)
Pierwsza faza prac nad rządowym projektem jądrowym, która na dobre zaczęła się w drugiej kadencji rządów PiS pod kierunkiem Piotra Naimskiego, miała prostą i pragmatyczną filozofię. Bezwzględnym priorytetem było przełamanie unoszącej się przez lata nad planami atomowymi aury imposybilizmu. Mówiąc w pewnym uproszczeniu, zakładano, że jeśli kolejne podejście do atomu ma skończyć się inaczej niż poprzednie, nie można sobie pozwolić na ugrzęźnięcie w dywagacjach i skomplikowanych procedurach. Trzeba za wszelką cenę przeć do przodu, by wprowadzić projekt na ścieżkę, z której nie będzie łatwego odwrotu. Działać konsekwentnie i bezkompromisowo, nie zaprzątając sobie nadmiernie głowy niuansami. To w tego rodzaju diagnozie źródło miała kluczowa dla kształtu przedsięwzięcia decyzja, by partnera inwestycji wskazać bez zabawy w konkurencyjne postępowanie. Z pesymistycznej oceny stanu publicznych instytucji wyrastają też inne cechy, które charakteryzują projekt, m.in. specyficzny sposób działania i