Operacja Sobowtór
Grupka konserwatywnych influencerów z USA zarabiała na nagrywaniu wideo zgodnych z linią ideologiczną Rosji, które na TikToku czy X zbierały wielomilionowe odsłony. Teraz mówią, że sami są ofiarami Kremla
Głosowanie w Robious Elementary School w hrabstwie Chesterfield w Wirginii. 5 listopada 2019 r.
Dave Rubin, Benny Johnson i Tim Pool może nie są komentatorami znanymi widzom tradycyjnych telewizji, ale w świecie altprawicowych mediów mają status gwiazd. Szczycą się głoszeniem bezkompromisowych poglądów, ukazywaniem rzeczywistości bez filtra i odsłanianiem głęboko ukrytych mechanizmów władzy. Ich marka to permanentne oburzenie na rzeczywistość. Tropią lewackie ekscesy w polityce energetycznej i uskarżają się na dyktaturę szczepień, dopingując Donalda Trumpa, aby zrobił porządek z tymi nadużyciami Waszyngtonu. Są śmietanką konserwatywnych influencerów, bez których wojny kulturowe Ameryki pewnie nie wdarłyby się tak śmiało do szkół i urzędów, a wielu republikanów starszej daty nie usłyszałoby o „ideologii woke”. Ich kanały na YouTubie śledzi łącznie ponad 6 mln osób. Na platformach, które tworzą klimat przyjazny teoriom spiskowym – jak Telegram czy Gab – ich wpisy o bezdzietnych kociarach i dyskryminacji mężczyzn krążą z taką samą intensywnością jak diagnozy stanu świata Fareeda Zakarii w liberalnym mainstreamie.
Mimo że tak jak wszyscy celebryci skrajnej prawicy Rubin, Johnson i Pool nie mogą liczyć na umowy sponsorskie z popularnymi markami, to jednak zgromadzili niemałe fortuny dzięki datkom od wiernych fanów i wsparciu patriotycznego biznesu. Krytycy próbowali rzucać podejrzenia na ich finanse, zwracając uwagę, że jak na wyznawców filozofii lansują opinie, które wydają się zadziwiająco zbieżne z interesami Rosji – zaczynając od sprzeciwu wobec pomocy USA dla broniącej się Ukrainy. Jednak żadne dowody nie stały za tymi analogiami. Dlatego influencerzy musieli się gęsto tłumaczyć, gdy wyszło na jaw, że zarabiali na zleceniach od firmy medialnej sterowanej przez agentów Kremla. W ubiegłym tygodniu prokuratorzy Departamentu Sprawiedliwości podali, że Rubin, Johnson i Pool wyprodukowali serię materiałów wideo zgodnych z linią ideologiczną Moskwy, które na TikToku, X czy Instagramie ściągnęły wielomilionowe odsłony. Za swoje usługi zgarnęli razem co najmniej 8,7 mln dol. Według ustaleń śledczych żaden nie wiedział, kto był ich faktycznym mocodawcą. Podobno słyszeli pogłoski, że projekt finansuje belgijski bankier troszczący się o wolność słowa, niejaki Eduard Grigoriann. Dopiero prokuratura uzmysłowiła im, że to postać zmyślona przez emisariuszy Kremla. „Ja i inni komentatorzy jesteśmy ofiarami w tym procederze” – zapewnił na X Dave Rubin.