Artykuł
rozmowa
Zielona rewolucja rozbija się o chaos przestrzenny
Rozlewanie się miast od lat generuje koszty, teraz dopisać do nich należałoby zastój energetyki wiatrowej
Regulacje określające odległość między wiatrakami a budynkami mieszkalnymi od lat są terenem sporu między politykami a branżą energetyczną. Rzadziej mówi się o samej strukturze polskiej zabudowy i chaosie przestrzennym jako barierze dla rozwoju rozproszonych źródeł energii.
A to właśnie rozwleczona zabudowa i dekady samowolki budowlanej stanowią główne źródło problemu. W poszczególnych krajach i regionach Europy mamy bardzo różne normy odległościowe dla turbin wiatrowych - od 200 m do ponad 2 km. Polska i jej zasada 10H - w praktyce 1,5-2 km - prezentuje się na tym tle dość restrykcyjnie, ale nie jest czymś niespotykanym. Natomiast to, w jakim stopniu dana odległość ogranicza pole do rozwoju tej gałęzi energetyki, jest już kwestią siatki osadniczej. Ta jest zaś w dużej mierze efektem planowania przestrzennego - lub jego braku.