Wyjmując służby spod kontroli, możemy wpuścić Pegasusa do sądu. To coś więcej niż wizja Orwella
Między prywatnością a pozyskiwaniem danych przez władze publiczne istnieje stałe napięcie. Prawo do prywatności oraz tajemnica komunikowania się to kluczowe wartości demokratycznego państwa prawa. Chronione są przez przepisy konstytucji (art. 49), Międzynarodowego paktu praw obywatelskich i politycznych (art. 19), Europejskiej konwencji praw człowieka (art. 8) oraz Powszechnej deklaracji praw człowieka (art. 12). Wszelka ingerencja w prywatność dokonywana przez władze publiczne wymaga ustawowej podstawy. Zawsze stanowi wyjątek, który powinien być interpretowany zawężająco. Ograniczenia prawne odnoszą się w tym zakresie zarówno do prawodawcy, jak i organów stosujących prawo. Na ich znaczenie wielokrotnie zwracał uwagę Trybunał Konstytucyjny, podkreślając, że nawet stan wojenny i wyjątkowy nie zezwalają ustawodawcy na ukształtowanie przesłanek umożliwiających arbitralne wkroczenie w sferę życia prywatnego (wyrok z 24 czerwca 1997 r., sygn. akt K 21/96). Z tych względów w każdym systemie prawnym przewidziane są regulacje określające podstawy, zakres i zasady ingerencji władzy publicznej w sferę prywatności. Przepisy polskiego prawa przewidują dwa typy rozwiązań.