Nauczyciel z umową terminową traci prawo do części urlopu. A nie powinien
Karta nauczyciela reguluje dość szczegółowo podstawy nawiązania stosunku pracy z nauczycielem, dopuszczając - oprócz mianowania i umów na czas nieokreślony - także możliwość zawierania umów terminowych. Są one zawierane w dwóch sytuacjach: gdy osoba rozpoczynająca pracę w zawodzie musi odbyć staż wymagany do uzyskania awansu na stopień nauczyciela kontraktowego oraz gdy zachodzi konieczność zmiany organizacji nauczania lub zastępstwa nieobecnego pedagoga. O ile jednak w tym pierwszym przypadku ustawodawca jasno określa okres, na jaki zawarta ma być umowa, przesądzając, że chodzi o rok szkolny, o tyle w tym drugim trudno poszukiwać przepisu, który wyraźnie determinowałby ten element umowy o pracę. W tej sytuacji rodzi się pytanie o zakres swobody kształtowania tego zapisu wolą stron, a w konsekwencji - czy właściwa jest dość powszechna praktyka zawierania przez szkoły umów terminowych z nauczycielami na okres prowadzenia zajęć, skoro w następstwie takiego działania nauczyciel pozbawiany jest znacznej części urlopu.
Sztywny termin rodzi problem
Prawo pracy, jak wiadomo, pozostaje w ścisłym związku z prawem cywilnym, o czym przesądza chociażby odesłanie w art. 300 kodeksu pracy (k.p.) do odpowiedniego stosowania przepisów kodeksu cywilnego. Ale już w samym odesłaniu znajduje się zastrzeżenie, że z przepisów k.c. wolno korzystać tylko wówczas, gdy nie są sprzeczne z zasadami prawa pracy. Jest to niezwykle ważne w sytuacji, gdy kształtując umowny stosunek pracy w kwestiach nieobjętych wyraźnymi dyspozycjami kodeksu pracy, odwołujemy się do zasady swobody umów, tak ugruntowanej w regulacjach księgi trzeciej kodeksu cywilnego. Ma to też znaczenie w przypadku umów z nauczycielami. Choć co do zasady stosuje się wobec nich Kartę nauczyciela, to nie sposób uciec od pryncypiów - zasad prawa pracy, które odnoszą się do bardzo wielu elementów stosunku pracy.