Nikt się nie spodziewał takiej jasnej zimy
Poprzedniej zimy Ukraina tonęła w ciemnościach z powodu braku prądu. W tym roku było inaczej
Na podłodze w gabinecie wicemera Żytomierza leżą szczątki drona kamikaze. Kawał blachy z napisem „Nie brat’sia” (Nie dotykać) położono na płytach chodnikowych, a te na warstwie kartonu. Serhij Kondratiuk dba, by shahed nie porysował mu paneli. – Trofeum – mówi.
Rosja pod koniec 2024 r. wzmogła naloty przy użyciu tanich bezzałogowców z Iranu, które przenoszą 40 kg ładunku wybuchowego. Terror powtarza się co noc, a im dalej na wschód, tym więcej dronów zakłóca Ukraińcom sen. – Ten przyleciał trzy tygodnie temu. Dzięki pracy REB, środków walki radioelektronicznej, udało się go przechwycić. Nie wiem, w co miał trafić, ale do celu nie doleciał. Spadł w pobliżu wodociągów. W jednym z budynków wyleciały okna, ale na szczęście wielkich uszkodzeń nie było – mówi Kondratiuk.
Miasto wyposażyło własną grupę antydronową. Kupiło samochody, postawiło na nich karabiny maszynowe. Gdy nad Ukrainą włączają się alarmy, żytomierscy terytorialsi jadą na polowanie. Strzelają do dronów, zanim te trafią w blok mieszkalny czy obiekt infrastruktury. Ze statystyk rządowych, które trudno zweryfikować, wynika, że zwykle im się to udaje.
Ufamy żołnierzom
Żytomierz, miasto leżące 150 km na zachód od Kijowa, podobnie jak położony dalej na południowy zachód Chmielnicki, odwiedziłem nieprzypadkowo. Poszedłem tropem słów Łany Zerkal, doradczyni ministra energii. – Odporności (w zakresie dostaw prądu – red.) nie dają wielkie elektrownie, które stanowią równie wielkie cele, ale wiele małych, które mogą się wzajemnie zastępować i na które nie ma wielkiego wpływu to, w jakim stopniu jest zniszczony system energetyczny. Dzięki temu mogą zapewniać dostawy prądu dla infrastruktury krytycznej. Żytomierz, Chmielnicki to miasta, w których stworzono pewną infrastrukturę – mówiła Zerkal w 2024 r. „Ukrajinśkiej prawdzie”.