Artykuł
opinia
Presja na Izrael rośnie za wolno
Po izraelskim ataku na konwój humanitarny w Strefie Gazy, w którym zginęli obywatele Polski, Australii, Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii, przywódcy państwa żydowskiego postanowili testować granice swoich sojuszników. Ambasador Izraela w Warszawie Ja’akow Liwne wyraził ubolewanie z powodu tego, co określił mianem „tragicznej śmierci”. Tylko że oburzenie Polaków brutalnym nalotem na cywilów uznał za przejaw antysemityzmu. „Antysemici zawsze pozostaną antysemitami, a Izrael pozostanie demokratycznym Państwem Żydowskim, które walczy o swoje prawo do istnienia” – napisał na portalu X (dawniej Twitter). W rozmowie z DGP podkreślał, że choć pracownicy sektora humanitarnego zginęli od izraelskiego ostrzału, winę ponosi Hamas. – Terroryści nie noszą mundurów. To oczywiste, że w takich warunkach może dojść do tragedii – stwierdził. To narracja, z której skorzystał również premier Binjamin Netanjahu. – Takie rzeczy zdarzają się na wojnie – mówił we wtorek „Bibi”. Codziennością jest uderzanie do skutku w oznakowany konwój?