Artykuł
opinia
Stoltenberg nic nie obiecywał Wołodymyrowi „Daj” Zełenskiemu
Wołodymyr Zełenski podczas rozmowy z byłym pułkownikiem SBU, a dziś przewodniczącym Zakarpackiej Obwodowej Administracji Państwowej Wiktorem Mykytą
Wydawać by się mogło, że nie da się zrobić już nic bardziej żenującego niż wrzucić polskiego prezydenta do jednej drużyny z Władimirem Putinem. Wołodymyr Zełenski w 2023 r. podczas Zgromadzenia Ogólnego ONZ, niesiony na fali boskości, pojęcia żenady jednak nie znał. Dziś, pozostając już tylko kłopotliwym klientem świata Zachodu – również nie definiuje go właściwie. Jego występ w sprawie MiG-ów z Malborka jest pukaniem w dno od spodu. Upadkiem znacznie bardziej spektakularnym niż obrzucenie błotem Andrzeja Dudy. Kompromitacją daleko większą niż wyjście z kościoła w połowie mszy poświęconej ofiarom ukraińskiego ludobójstwa na Wołyniu.
Wróćmy jednak do istoty pretensji Zełenskiego pod adresem Polski. W czwartkowym wystąpieniu na Zakarpaciu są ważne bowiem słowa. Każde słowo. Ponieważ ukraiński polityk poważnie minął się z prawdą.