Artykuł
opinia
Elektrykiem po prowincji
Patrzę na sukces rządu w rozmowach z Komisją Europejską i zastanawiam się, co znaczy dla zwykłych Kowalskich. Oto nie będzie dodatkowych opłat za auta spalinowe (ludzie nie lubią podatków), będą za to dopłaty do elektryków (ludzie lubią dotacje). Nieoficjalne jeszcze kwoty są imponujące: kilkadziesiąt tysięcy dopłaty do aut wartych plus minus 200 tys. zł, a w przypadku używanych elektryków do 150 tys. Brzmi dobrze, prawda? Rząd chce przeznaczyć na program ponad 1 mld zł. To oznacza, że da się za to dofinansować jakieś 35 tys. samochodów pod warunkiem, że ktoś dołoży do nich ponad 100 tys. Kto tyle płaci za samochód? Bo przecież nie ci, którzy jeżdżą najstarszymi i najbardziej emisyjnymi modelami. Po Polsce jeździ dziś jakieś 20 mln samochodów biorąc pod uwagę wszystkie ich rodzaje; kolejnych 7 m