Wyszukaj po identyfikatorze keyboard_arrow_down
Wyszukiwanie po identyfikatorze Zamknij close
ZAMKNIJ close
account_circle Jesteś zalogowany jako:
ZAMKNIJ close
Powiadomienia
keyboard_arrow_up keyboard_arrow_down znajdź
removeA addA insert_drive_fileWEksportuj printDrukuj assignment add Do schowka
comment

Artykuł

Data publikacji: 2024-06-13

rozmowa

Skrajna prawica? Tak, byle była proukraińska

Zerka: Le Pen przygląda się, jak Meloni normalizuje swój wizerunek. Może z tego wyciągnąć wniosek, że wystarczy być przyzwoitym w zakresie polityki zagranicznej, by wszyscy zostawili cię w spokoju

Niektórzy sądzą, że decyzja prezydenta Francji Emmanuela Macrona o przedterminowych wyborach będzie miała dla niego takie konsekwencje, jak referendum w sprawie brexitu dla Davida Camerona. Zgadza się pan?

Paweł Zerka, analityk European Council on Foreign Relations

Paweł Zerka, analityk European Council on Foreign Relations

Trudno mieć jednoznaczne zdanie na ten temat. Ci, którzy traktują to jako ryzykowny ruch, z reguły i tak dostrzegają, że jest w tym jakaś logika. A kto myśli, że to sprytne posunięcie, zwykle widzi też istotne ryzyka. Ja zaliczam się do drugiego obozu. To ciekawa decyzja, bo zmienia dynamikę na scenie politycznej. Od dawna było wiadomo, że Zjednoczenie Narodowe (RN) Marine Le Pen zwycięży w eurowyborach, a partia Macrona będzie daleko w tyle. W związku z tym można było się spodziewać, że Le Pen zakwestionuje legitymację Macrona do rządzenia. Moglibyśmy przez trzy lata słuchać, jak to Macron nie reprezentuje Francji. Le Pen dzięki temu rosłaby w siłę i jej prezydentura w 2027 r. stałaby się nieunikniona. Jednocześnie słabość wewnętrzna Macrona przekładałaby się na jego pozycję za granicą. Rozpisując wybory, Macron sprawił, że na horyzoncie pojawiły się nowe możliwości. Jedną z nich jest zmuszenie sił proeuropejskich z lewicy i prawicy do współdziałania. Może powstać rząd ekspertów, który umożliwi Macronowi sprawne rządzenie, ale i podzieli odpowiedzialność za niepopularne decyzje. Tym samym jego partia nie byłaby skazana na wygasanie. Gdyby zaś wygrała Le Pen, to ona musiałaby wziąć współodpowiedzialność za trudy rządzenia. Zakładam, że w wyobrażeniu Macrona mogłoby to ją skompromitować. Może się okazać, że nie ma odpowiednich kadr, a RN jest niekompetentne. Wówczas spadłyby szanse Le Pen na prezydenturę. Poza tym wybory parlamentarne rządzą się innymi prawami. Macron ma sporo argumentów, by sądzić, że wynik nie będzie tak zły, jak w niedzielę. Jednym z nich jest ordynacja. Pięć lat temu, zaraz po tym, jak Le Pen zdobyła prawie połowę głosów w wyborach prezydenckich, jej ugrupowanie wprowadziło niecałych 90 posłów, czyli ok. 15 proc. całości. Jednocześnie wyborcy za kilka tygodni mogą po prostu zagłosować inaczej. Część osób, która w niedzielę została w domu, może pofatygować się do lokali. Najbardziej zmobilizowani byli wyborcy Le Pen. Ci proeuropejscy częściej rezygnowali z oddania głosu. Kiedy stawka wzrośnie, zapewne pójdą na wybory.

close POTRZEBUJESZ POMOCY?
Konsultanci pracują od poniedziałku do piątku w godzinach 8:00 - 17:00