Cisza przed burzą
W relacjach amerykańsko-chińskich mamy lekką odwilż. Ale nie dajmy się zwieść pozorom – kilka bomb tyka na Dalekim Wschodzie całkiem głośno
Amerykanie nie są dziś zainteresowani eskalacją sporów z Chinami z oczywistych względów: mają na głowie kampanię wyborczą, wojnę w Ukrainie (w której stawką jest ich wiarygodność w roli globalnego supermocarstwa), a także dramatyczne wydarzenia na Bliskim Wschodzie (które mają potencjał, by przerodzić się w konflikt na skalę ponadregionalną). Pekin patrzy na nie z niepokojem, a w dodatku ma spore problemy gospodarcze i społeczne. Jego ambitne programy zbrojeniowe wymagają zaś czasu i spokoju. Chińscy przywódcy zapewne kalkulują, że Joe Biden jest dla nich lepszym prezydentem niż Donald Trump – bardziej przewidywalnym, a do tego ostrożniejszym i bardziej koncyliacyjnym, także w stosunkach z ChRL. Nie mają więc interesu w tym, by akurat teraz podejmować kroki, które mogłyby dołożyć problemów obecnemu lokatorowi Białego Domu.
Przyczajony smok
W nadziei na gospodarcze ożywienie po pandemicznym kryzysie premier Li Qiang ogłosił niedawno, że Chiny są gotowe witać zagranicznych inwestorów z otwartymi ramionami. Ci zachowują jednak sceptycyzm. Według firmy analitycznej Rhodium Group wartość inwestycji amerykańskich i europejskich realizowanych w Państwie Środka od podstaw spadła w 2022 r. poniżej 20 mld dol. ze szczytowego poziomu 120 mld w 2018 r. Równocześnie zachodnie inwestycje w Indiach wzrosły o ok. 65 mld dol., czyli o 400 proc., między 2021 r. a 2022 r. Z kolei odsetek największych japońskich firm planujących ekspansję w ChRL po raz pierwszy w historii tego rodzaju badań spadł do niespełna 28 proc. – ankiety Japońskiej Organizacji Handlu Zagranicznego rok temu wskazały na ponad 33 proc., a w 2021 r. na niemal 41 proc. Nicholas Lardy Peterson z Institute for International Economics stwierdził w cytowanej przez Reutersa notatce, że nowe dane o chińskim rynku sugerują, że podmioty z państw Zachodu nie tylko unikają rozpoczynania przedsięwzięć czy reinwestowania tam zysków, lecz także sprzedają już istniejące inwestycje i wycofują kapitał. Jego zdaniem tendencja ta może jeszcze bardziej osłabić juana i ograniczyć potencjał wzrostu gospodarczego Chin.