Artykuł
Nie izolujmy dzieci z Ukrainy, ale nie rzucajmy też na głęboką wodę
Do pracy z ukraińskimi uczniami potrzebni są nauczyciele - niezalenie od tego, czy zatrudnimy nowe osoby, czy zwiększymy wymiar godzin już pracującym w szkołach. To wymaga pieniędzy, których brakuje w samorządowych budżetach
Czy samorządy powinny tworzyć klasy przygotowawcze dla uczniów z Ukrainy?
Sławomir Broniarz
Tak
Szczególnie dla tych nieznających języka polskiego. Takie rozwiązanie wprowadzili Niemcy, którzy w 2015 r. przyjęli ok. 250 tys. uchodźców. Ci uczniowie najpierw uczyli się języka niemieckiego w klasach początkowych przez 6-8 miesięcy, potem mieli wspólne integracyjne lekcje np. muzyki czy WF-u i dopiero po tym czasie trafiali na lekcje z niemieckojęzycznymi uczniami. Każdy nauczyciel został tam przeszkolony, jak pracować z obcokrajowcami, jak uczyć języka niemieckiego jako obcego, jak udzielać wsparcia psychologicznego dzieciom z doświadczeniem traumy. I co najważniejsze, zatrudniono nowych nauczycieli do pracy z uchodźcami. Średnio jeden nowo zatrudniony nauczyciel pracował z 12-osobową klasą. Jednak, aby zorganizować taki system, potrzebne są pieniądze. A my słyszymy od samorządów, że klasy przygotowawcze kosztują: trzeba kupić ławki, zatrudnić nauczycieli. Na to pieniędzy nie mają i nie wierzą też w zapewnienia MEiN, że kiedyś dostaną wyrównanie subwencji.
-
keyboard_arrow_right
-
keyboard_arrow_right
-
keyboard_arrow_right
-
keyboard_arrow_right
-
keyboard_arrow_right