Urzędnicy nie mogą być „sędziami” we własnych sprawach
Polski system kontroli państwowej jest niekompletny. Obecnie o tym, czy minister sprawiedliwości lub prezes Rady Ministrów poniesie odpowiedzialność za czyny ujawnione w toku kontroli NIK decydują jego podwładni. Tylko nowe uprawnienia procesowe dla NIK mogą uzupełnić lukę systemową, jaką jest brak uprawnień prokuratorskich
Bez zmian legislacyjnych nadających Najwyższej Izbie Kontroli uprawnienia prokuratorskie system kontroli państwowej stanie się fikcją. Polski model kontroli państwowej zakłada konieczność współdziałania organu kontroli państwowej (NIK) oraz prokuratury. Najwyższa Izba Kontroli po wykryciu nieprawidłowości powinna złożyć zawiadomienie do prokuratury, a ta powinna podjąć postępowanie. Problemem okazuje się podległość prokuratury pod ministra sprawiedliwości. Dobitnie pokazały to kontrole NIK dotyczące funkcjonowania Funduszu Sprawiedliwości, przywięziennych zakładów pracy czy organizacji tzw. wyborów korespondencyjnych na urząd Prezydenta RP w 2020 r. To podwładni prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości zdecydują, czy prawidłowo dysponował on środkami z Funduszu Sprawiedliwości. Zdecydują też, czy jego przełożony z ław rządowych popełnił przestępstwo w procesie organizacji wyborów korespondencyjnych.