Artykuł
Nauczyciele będą bardziej dyspozycyjni, ale tylko na papierze
To, jak w praktyce będą wyglądać dodatkowe godziny spędzane przez nauczycieli w szkole, w dużej mierze będzie zależeć od dyrektorów. Mogą oni bowiem z nich skrupulatnie rozliczać swoich podwładnych, ale nie będą mieli takiego obowiązku
Do jutra oświatowe związki zawodowe i samorządowe korporacje mają czas na udzielenie Ministerstwu Edukacji pisemnej odpowiedzi w sprawie propozycji zmian w pragmatyce zawodowej nauczycieli. Do tej pory trzy największe centrale sprzeciwiały się zwiększeniu wymiaru pracy w zamian za podwyżki. Jednak na ostatnim spotkaniu Forum Związków Zawodowych i Związku Nauczycielstwa Polskiego nie pojawili się już przedstawiciele oświatowej Solidarności. Niezależnie jednak od rozbieżności stanowisk związkowców, nauczyciele zatrudnieni w szkołach nie chcą pracować o cztery godziny więcej, czyli mieć 22 lekcje tygodniowo. Sprzeciwiają się też przywróceniu tzw. godzin karcianych, czyli wprowadzeniu obowiązku spędzania w szkole - w ramach czasu pracy - nawet do ośmiu godzin tygodniowo. Minister Przemysław Czarnek chce, by w tym czasie nauczyciele byli do dyspozycji uczniów i ich rodziców, jednocześnie jednak wolałby uniknąć nadmiernej biurokracji związanej z rozliczaniem tych godzin. Dlatego proponuje, aby odbywało się to w trybie kwartalnym, a nawet rocznym. W konsekwencji to, czy nowe godziny karciane będą rzetelnie realizowane, zależeć będzie od podejścia szefów placówek.
-
keyboard_arrow_right
-
keyboard_arrow_right
-
keyboard_arrow_right
-
keyboard_arrow_right
-
keyboard_arrow_right