Artykuł
Osiem grzechów głównych
„Śledczy zmian legislacyjnych” to dziś nowy zawód. Tytuły ustaw mają się nijak do ich zawartości. Stąd „przy okazji” udaje się ograniczanie wolności i praw obywatelskich, osłabianie pozycji przedsiębiorców, fiskalizm
Jacques Callot, „Lenistwo”
Według tradycji chrześcijańskiej najważniejsze ludzkie grzechy miały stanowić kanon podstawowy dla wszystkich innych. Wymieniano ich siedem, ale dałoby się wymienić więcej. We wschodnim chrześcijaństwie było ich zresztą osiem.
Siedem grzechów głównych stało się inspiracją dla malarzy, pisarzy, filmowców. Skoro tak, to powinny się też stać taką dla prawnika. Czy jednak siedem wystarczy, by zanalizować grzeszność dzisiejszej legislacji?
Zacznijmy od grzechów tradycyjnych
Pycha, lider wśród wszystkich grzechów. Dzisiejszym legislatorom - politykom, bo to politycy tworzą prawo, nie patrząc na konsekwencje - wydaje się, że wszystko wiedzą. Bez badań, bez rzetelnego uzasadnienia, ad hoc. Nie przeszkadza im nawet brak wykształcenia prawniczego, aby być np. ministrem odpowiedzialnym za tworzenie prawa. Albo czy nie jest pychą przygotowywanie przez Ministerstwo Aktywów Państwowych projektu tylko po to, by wykreować zbędny problem i zbędne stanowisko?
Drugi grzech to chciwość. Klasyka. Mieliśmy przecież nie tak dawno wspólną - rządzącej koalicji i opozycji - próbę podwyższenia wysokości diet i wynagrodzeń. Gdyby kompetencje były adekwatne, to chciwością bym tego nie nazwał, lecz w tym przypadku... Chciwością jest również wyłudzanie diet, co staje się bezwstydnym zjawiskiem (ostatnio obserwowanym nie tylko wśród parlamentarzystów, ale i członków Krajowej Rady Sadownictwa).
Nieczystość, ta polityczna, również występuje, jak choćby pod postacią obradowania i podejmowania uchwał poza salą plenarną. Nieczystość polityczna zmieniła się w nieczystość legislacyjną, która dodatkowo „dotknęła” sędziego orzekającego w sprawie ukrytych obrad, któremu ID SN uchyliła immunitet.
Łakomstwo wydawało się do niedawna obce procesowi legislacyjnemu. Do czasu! Kapiące z bród sałatki, rozdziawione otwory gębowe czekające na burgera to już nie tylko obrazki z jadłodajni. Także z sali obrad Sejmu.
-
keyboard_arrow_right
-
keyboard_arrow_right
-
keyboard_arrow_right