wywiad
Jeżeli władza może usuwać sędziów, to niezawisłość nie istnieje
dr Marcin Łochowski: Z perspektywy prawnej norma ustawowa zawieszająca sędziego w obowiązkach jest niekonstytucyjna. Mimo to, odpowiadając na pytanie, tak – zabiorę teczkę i wyjdę. Nie będę przecież prowadził z państwem wojny pozycyjnej. Nie okopię się w gabinecie
Zgodnie z zaprezentowanymi przez Ministerstwo Sprawiedliwości pomysłami naprawy sądownictwa pan, jako sędzia Sądu Najwyższego powołany w procedurze z udziałem wadliwej Krajowej Rady Sądownictwa, jest w najgorszej sytuacji. Nie ma dla pana nadziei.
dr Marcin Łochowski, sędzia Sądu Najwyższego
dr Marcin Łochowski, sędzia Sądu Najwyższego
Zacznijmy, proszę, od słowa „naprawa”, które w tym kontekście jest chybione. Te propozycje niczego nie naprawią, tylko dołożą nam kolejną warstwę problemów. Dodatkowo skomplikują sytuację. Jeśli zaś chodzi o mnie – wręcz przeciwnie, według nowych propozycji awansowałem z grupy czerwonej do grupy żółtej: najpierw zostanę, wbrew konstytucji, zawieszony ustawą, a następnie cofnięty przez ustawę (dla pozoru rękami KRS) na stanowisko sędziego sądu apelacyjnego.
Niski wymiar kary.
Czekam na opracowanie naukowe pt. „Bycie sędzią SN jako udział w zorganizowanej grupie przestępczej”.
Żarty żartami, ale zarzut wobec pana i innych „nowych” sędziów SN jest poważny: przyjęliście nominacje do Sądu Najwyższego w momencie, kiedy Naczelny Sąd Administracyjny nakazał wstrzymać wykonanie uchwał KRS. To było zlekceważenie NSA. Dziś postąpiłby pan inaczej?
To jest bardzo trudne pytanie. Wciąż je sobie zadaję i dochodzę do wniosku, że chyba zrobiłbym tak samo. Nie traktowałbym jednak naszego zachowania jako lekceważenia NSA. Weźmy pod uwagę, że już później sam NSA, uchylając te uchwały KRS, przyznał, że jego rozstrzygnięcie i tak niczego nie zmienia. Prezydencki akt powołania jest ostateczny, niepodważalny i wywołał nieodwracalne skutki prawne.