Wobec pracownika można wyciągnąć konsekwencje nawet za wpis na zamkniętej grupie
Wbrew powszechnemu przekonaniu każda aktywność w mediach społecznościowych może mieć charakter publiczny. Pracodawca może zatem sprawdzać, co publikują zatrudnione u niego osoby
Media społecznościowe pozwalają adresować treści do szerszego grona osób, a nawet upubliczniać je w taki sposób, aby mogły trafić do nieograniczonej liczby odbiorców. Dobry przykład stanowią tzw. virale. Zjawisko to pokazuje, że autor lub inna osoba publikująca dane treści częściowo tracą nad nimi kontrolę w momencie, gdy trafiają one do internetu. Nawet usunięcie postu, zdjęcia lub filmu nie gwarantuje całkowitego wyeliminowania go z obiegu.
W ostatnim czasie bardzo wiele virali miało związek z zatrudnieniem, zaczynając od oferty o pracę, w której jednym z wymogów było regularne korzystanie z sauny, przez wzorową postawę właściciela marki paluszków Beskidzkich wobec pracowników w obliczu pożaru zakładu pracy, a na tzw. aferze stanikowej kończąc. Nowoczesny pracodawca powinien zdawać sobie sprawę z tego, że to, co jego pracownicy publikują w mediach społecznościowych, może mieć ogromny wpływ na jego pozycję rynkową. Czy jednak ograniczanie ewentualnej aktywności na portalach społecznościowych nie byłoby zbyt dużą ingerencją w strefę prywatną pracownika i czy pracodawca ma jakieś narzędzia, aby tym zarządzać?