Artykuł
Zakładnicy Hamasu i Netanjahu
Almog Meir Jan, jeden z zakładników uratowanych podczas operacji w Ramat Gan w środkowej części Gazy. 6 czerwca 2024 r.
Przez dwa miesiące wojny w Strefie Gazy uwolniono więcej osób niż przez kolejne dziewięć. Wielu Izraelczyków uważa, że ich premiera bardziej obchodzi utrzymanie się przy władzy niż ratowanie obywateli
Pod koniec października 2023 r. premier Izraela Binjamin Netanjahu przekonywał, że wojna w Strefie Gazy ma dwa cele: zniszczenie Hamasu i uratowanie zakładników porwanych przez palestyńską bojówkę. Eksperci od razu ostrzegali, że osiągnięcie tego pierwszego jest praktycznie niemożliwe. – Nie da się aktywnością militarną zniszczyć idei – tłumaczył nam Yossi Mekelberg, ekspert think tanku Chatham House.
Większe nadzieje wiązano z odbiciem zakładników. 7 października, kiedy jego członkowie przeprowadzili inwazję na terytorium państwa żydowskiego, Hamas porwał 251 osób: Izraelczyków, obcokrajowców, żołnierzy, cywilów, ludzi młodych i starszych. To ludzie, których poruszający się motocyklami i ciężarówkami Palestyńczycy akurat spotkali na swojej drodze.
Zakładnicy zawsze odgrywali ważną rolę w działaniach bojowników. Byli pewnego rodzaju polisą ubezpieczeniową, której można było użyć w zależności od tego, jak rozwijał się konflikt. Tak było np. w drugim miesiącu wojny, kiedy wynegocjowano tygodniowe zawieszenie broni. Na jego mocy Izraelczycy umożliwili wjazd do enklawy ciężarówkom z pomocą humanitarną i uwolnili z więzień 300 Palestyńczyków (głównie niepełnoletnich chłopaków, którzy trafili za kratki w związku z udziałem w zamieszkach lub rzucaniem kamieniami w izraelskie służby na Zachodnim Brzegu i we Wschodniej Jerozolimie). W zamian bojownicy wypuścili 105 zakładników – 81 Izraelczyków i 23 obcokrajowców.