Artykuł
wywiad
Komisja Europejska będzie chciała pokazać, że przepisy o subsydiach nie są tylko na papierze
Michał Bernat: Bodźcem do prac nad tym rozporządzeniem był powiązany z wybuchem pandemii proces gwałtownej dewaluacji wielu unijnych przedsiębiorstw. Zdrowe firmy o uprzednio wysokiej wartości z racji niejasnej przyszłości i pogorszenia koniunktury okazały się atrakcyjnymi celami dla pozaunijnych graczy, którzy nie narzekali na brak pieniędzy i wybrali się na zakupy do UE
W styczniu tego roku weszło w życie unijne rozporządzenie w sprawie subsydiów zagranicznych zakłócających rynek wewnętrzny. W lipcu Komisja Europejska będzie mogła zacząć je stosować. Po co Unii te przepisy?
Unia Europejska jeszcze w latach 50. XX w. stworzyła system kontroli pomocy udzielanej przedsiębiorstwom przez państwa członkowskie ze środków publicznych. W skali globalnej taki system jest w zasadzie unikatowy (poza UE niedawno wprowadziła go Wielka Brytania). W wielu państwach obowiązuje oczywiście prawo konkurencji, ale ono skupia się na zachowaniach przedsiębiorców wobec innych przedsiębiorców, ewentualnie wobec konsumentów. Poza UE jest zatem zupełnie normalną sytuacją, że jeśli dana firma chce np. zbudować fabrykę i stworzyć miejsca pracy, dochodzi do tzw. subsidy race – poszczególne regiony albo państwa licytują się na ulgi i zachęty, by przyciągnąć inwestora. W Unii obowiązuje odwrotny paradygmat – co do zasady taka pomoc jest niedozwolona, jeśli nie odpowiada ściśle określonym warunkom oraz – w wielu przypadkach – nie zostanie uprzednio zatwierdzona przez Komisję Europejską.