Artykuł
polityka
Druga wojna o krzesło
Prezydent jadący na unijny szczyt z premierem Tuskiem lub jego przedstawiciel na posiedzeniu rządu – takie scenariusze wchodzą w grę przed grudniowym spotkaniem przywódców UE
Pałac Prezydencki uważnie śledzi, czy i kiedy na agendzie najbliższego lub kolejnych unijnych szczytów pojawi się temat kontrowersyjnych zmian w traktatach. Od tego zależy, jak bardzo głowa państwa zaangażuje się w cały proces i skomplikuje życie premierowi in spe Donaldowi Tuskowi.
Wciąż nie jest pewne, czy na szczyt Rady Europejskiej 14–15 grudnia uda się już Donald Tusk jako premier. – Cel jest taki, by jak najszybciej utworzyć rząd, więc siłą rzeczy kolejnym krokiem byłaby obecność na szczycie, ale na razie głośno o tym nie mówimy – słyszymy z otoczenia szefa Koalicji Obywatelskiej. Z jednej strony wiadomo, że misja formowania rządu Mateusza Morawieckiego potrwa maksymalnie do 11 grudnia. Teoretycznie Sejm ma być gotowy do szybkiego przeprowadzenia drugiego kroku, w którym to większość sejmowa wskazuje kandydata na szefa rządu i udziela wotum zaufania gabinetowi, a prezydent odgrywa jedynie rolę notariusza. Problem w tym, że 11 grudnia wieczorem, zapewne po exposé Morawieckiego i nieuzyskaniu wotum zaufania, Andrzej Duda wybiera się do Szwajcarii na spotkanie w jednej z agend ONZ. – To żadna złośliwość z jego strony, to oficjalna wizyta zaplanowana z półrocznym wyprzedzeniem – słyszymy w otoczeniu Dudy. Prezydent wraca nazajutrz wieczorem, więc o ile nie zmieni planów, do zaprzysiężenia rządu Tuska mogłoby dojść 12 grudnia wieczorem albo 13 grudnia, na dzień przed szczytem.