Rząd światowy nie istnieje
Nie udawajmy, że instytucje globalne w imieniu wszystkich państw świata i w ich wspólnym interesie wprowadzą dobre rozwiązania
Z Martinem Dauntonem rozmawia Sebastian Stodolak

Martin Daunton, historyk gospodarki z Uniwersytetu Cambridge, autor książki „Economic Government of the World”
Martin Daunton, historyk gospodarki z Uniwersytetu Cambridge, autor książki „Economic Government of the World”
Polska nie może się dogadać z Ukrainą w kwestii handlu zbożem. To tylko jeden z przykładów napięć, które popychają dzisiejsze rządy do gospodarczego protekcjonizmu. Protekcjonizm w latach 30. XX w. doprowadził do wojny światowej. Do czego doprowadzi teraz?
Ma pan rację. Jesteśmy w krytycznym momencie dla przyszłości światowej gospodarki. Sto lat temu do wojen handlowych wykorzystywano przede wszystkim narzędzia celne. Potem państwa porozumiały się i cła ograniczyły. Dzisiaj wojny handlowe toczy się z pomocą narzędzi pozataryfowych, np. z pomocą reguł fitosanitarnych czy subsydiowania własnego przemysłu. Chiny dotują swój przemysł solarny, USA również sięgają po to narzędzie w ramach ustawy o zwalczaniu inflacji. Dotacyjne wojny handlowe mogą być bardzo niebezpieczne, mogą prowadzić do odrodzenia się gospodarczych nacjonalizmów, a te w przeszłości wpędzały kraje w problemy wewnętrzne, co przekładało się na wzrost agresywnych postaw. Musimy ten dotacjonizm jakoś opanować.
Ale skąd w ogóle bierze się to przekonanie, że dotacje mogą być dobre dla państwa? Bo w to właśnie zdają się wierzyć i politycy, i ich wyborcy.
Myślę, że z doświadczeń państw azjatyckich takich jak Korea Południowa, które w opinii wielu skutecznie wdrażały różne programy protekcjonistyczne, ale także z historii kapitalizmu jako takiego. Mój były kolega z Cambridge Ha-Joon Chang w książce „Kicking Away the Ladder” mówi o brytyjskiej hipokryzji. Anglicy w pierwszej fazie rewolucji przemysłowej odnieśli sukces gospodarczy nie dzięki wolnemu handlowi, lecz dzięki dotacjom np. do lnu czy bawełny. Dopiero gdy się rozwinęli, zaczęli promować wolny handel, czyli – jak w tytule – odpychać drabinę. Rozciąga się to na rozwój gospodarczy jako taki: ma on następować poprzez selekcję i subsydiowanie sektorów wzrostu. Tego typu spojrzenie na gospodarkę jest dość popularne i prowadzi m.in. do odrzucenia stawiającego na liberalizację konsensu waszyngtońskiego.