Bez religii nie jest nam łatwiej ani lepiej
Coraz więcej ludzi doświadcza rozczarowania popduchowymi i popterapeutycznymi ofertami, które pojawiły się w miejsce chrześcijaństwa. Rośnie potrzeba jakiejś wspólnototwórczej opowieści
Z Tomaszem Stawiszyńskim rozmawia Marcin Fijołek, Polsat
Czy my nie tracimy właśnie czasu, rozmawiając o filozofii i nierozstrzygalnych dylematach, zamiast skupić się na konkretnych problemach w Polsce, Europie i na świecie?
Mam nadzieję, że nie. Mogę się tylko odwołać do Czesława Miłosza, który w klasycznej, wznowionej niedawno książce „Zniewolony umysł” pisał: „Dopiero w połowie XX wieku mieszkańcy wielu krajów europej skich zyskali, w sposób na ogół przykry, świadomość, że zawiłe i zbyt trudne dla przeciętnego śmiertelnika książki filozoficzne mają wpływ całkiem bezpośredni na ich losy”. Otóż jest to diagnoza aktualna także dzisiaj, bo aktualna zawsze. Rzeczywistość społeczna nie formuje się sama, lecz jest kształtowana przez idee, teorie i ideologie. Naturalnie to wszystko bywa niewidoczne gołym okiem, a może raczej bywa skrywane przez tych, którym zależy, żebyśmy sobie z tego nie zdawali sprawy.