Wspólna noc
Święta Bożego Narodzenia w kształcie, który znamy dzisiaj, są dość nowym wynalazkiem, ale ich poszczególne elementy nawarstwiały się i przenikały przez wieki
Rodzina ze wsi Gostwica koło Nowego Sącza przy choince, lata 30. XX w.
Na niewielkim wzgórzu, bardziej na obrzeżach austriackiego Oberndorf bei Salzburg niż w jego centrum, stoi kapliczka. Biała, z gankiem i ze spadzistym dachem, nie zwraca większej uwagi. Otaczają ją drewniane domy, również zwyczajne i niezdradzające, aby w tym miejscu kiedykolwiek wydarzyło się coś istotnego. I wtedy patrzymy na pomnik stojący u podnóża pagórka. Przedstawia dwóch mężczyzn, których wizerunki odnajdziemy również na witrażach w środku kapliczki. Pierwszym z nich jest Joseph Mohr, ksiądz, a drugi to Franz Xavier Gruber, nauczyciel i organista. Mohr do Oberndorfu trafił w 1817 r. Gdy przyjeżdżał do miasteczka, prawdopodobnie miał już ze sobą tekst pieśni, do której rok później Gruber ułożył melodię.
Inaczej podaje tę historię lokalna tradycja, którą w 1967 r. spisała Agnieszka Stypułkowska, dziennikarka Radia Wolna Europa: „Po południu, w dzień wigilij ny 1818 r. wezwano wikarego do rodziny ubogiego węglarza. Kobieta właśnie porodziła i godziło się, aby maleństwo po chrześcijańsku powitało betlejemskie święto. Wikary, chrztu udzieliwszy, wracał teraz do wsi, a w oczach miał nędzną chatę i kobietę, tulącą dziecko do serca. Wiatr zacinał. Ksiądz otulił się wytartym płaszczem, brnąc przez zaspy i rozmyślając nad cudem narodzin człowieka i tajemnicą narodzin Boga. Wróciwszy do swej izby, chwycił wikary za gęsie pióro. Słowa same spływały na papier”.