Wyszukaj po identyfikatorze keyboard_arrow_down
Wyszukiwanie po identyfikatorze Zamknij close
ZAMKNIJ close
account_circle Jesteś zalogowany jako:
ZAMKNIJ close
Powiadomienia
keyboard_arrow_up keyboard_arrow_down znajdź
removeA addA insert_drive_fileWEksportuj printDrukuj assignment add Do schowka
comment

Artykuł

TEMATY:
TEMATY:
Data publikacji: 2024-11-15

Scenariusz alt-Zachodu

Uważni obserwatorzy amerykańskiego życia politycznego spodziewali się triumfu Donalda Trumpa już od jakiegoś czasu, i to pomimo swoich politycznych sympatii i antypatii. Ulf Poschardt, doświadczony redaktor „Die Welt”, zrozumiał, że kampania Harris nic nie da, kiedy sama kandydatka prężyła się na okładce „Vogue’a”, a jej przeciwnik serwował frytki wiwatującym zwolennikom w McDonaldzie. Ja zrozumiałem chyba po wywiadzie z Bretem Baierem dla Fox News, w którym przez bite pół godziny Harris nie udało się powiedzieć absolutnie nic konkretnego o sobie i swojej polityce. Sprawiała wręcz wrażenie osoby, która podchodzi do ważnego egzaminu z pustką w głowie, a mimo to jest święcie przekonana, że zaliczenie jej się z jakiegoś powodu należy.

Polityka ma coś ze sportu – i tu, i tu pieniądze się przydają, ale same nie wygrywają. Harris wydała na kampanię trzy razy więcej niż Trump, sromotnie z nim przegrała. 312 głosów elektorskich, w tym ze wszystkich stanów swingujących, w połączeniu z przejęciem przez republikanów Senatu i (najpewniej) utrzymaniem Izby Reprezentantów. Takiej sytuacji nie było od lat i aż takiego zwycięstwa mało kto się spodziewał.

Elita i cała reszta

Żadna zachodnia demokracja nie może obok takiego sukcesu politycznego przejść obojętnie. Jest jak meteoryt, który uderza w powierzchnię oceanu. Stare elity polityczne nie mogą już, tak jak w 2016 r., zbyć całej sprawy wzruszeniem ramion i refleksją, że to efekt manipulacji opartej na big data i umiejętnie przeprowadzonej kampanii w mediach społecznościowych, że ludzie zmądrzeją, że to minie. Kryzys przywództwa widoczny jest przecież nie tylko w partii demokratycznej, w której okazało się, że stare pokolenie nie ma już siły, a młodsze w ogóle „całej tej demokracji” nie rozumie i nie potrafi z wyborcami rozmawiać. Trochę młodszy Biden byłby faktycznie kandydatem idealnym – dość progresywnym, by przyciągnąć wyborcę nowolewicowego, dość solidarystycznym czy newdealowym, by uwieść wyborcę socjalnego, i dość doświadczonym i charyzmatycznym, by podobać się centrum, a nawet umiarkowanym konserwatystom. Ale to pokolenie polityków już odchodzi, zastępują je technokraci, którzy jak Koriolan w dramacie Szekspira nie rozumieją, że muszą się ludziom podobać, że nawet obiektywne przymioty, zasługi czy bogate CV nie przekładają się automatycznie na wyborczy sukces.

close POTRZEBUJESZ POMOCY?
Konsultanci pracują od poniedziałku do piątku w godzinach 8:00 - 17:00