Artykuł
Jesteśmy gotowi na Trumpa
Musimy przekazać USA, że usankcjonowanie zmiany granic w Ukrainie oznacza nową wojnę w regionie. A Trump pokazywał się jako ten, który na nią nie pozwala
Z Pawłem Kowalem rozmawia Marcin Fijołek, Polsat
Jak się robi dyplomację w czasie trzęsienia ziemi? Zmiana w Waszyngtonie już jest faktem, na horyzoncie zmiana w Berlinie.
Niech z drżeniem obserwuje sejsmografy ten, kto nie rozumie współczesnej polityki. Nic strasznego dla tych, którzy dobrze się przygotowali na zmiany w różnych wariantach.
Jesteśmy przygotowani?
Polska jest wyjątkowo dobrze przygotowana. Zostawiam z boku codzienną naparzankę sejmową. Półżartem dodam, że w czytanej kiedyś biografii Winstona Churchilla była anegdota o tym, że gdy zbliżały się wybory, to odnawiał on relacje towarzyskie z dawnymi znajomymi. (śmiech)
Najpierw trzeba mieć z kim je odnowić.
Gdy się siedzi w polityce zagranicznej trzecią dekadę, to nie ma z tym problemu.
Poproszę o konkretny przykład.
W ostatnich miesiącach kilkakrotnie byłem w Stanach Zjednoczonych. W kwietniu razem z przedstawicielami parlamentów Niemiec i Francji długo i intensywnie rozmawialiśmy z republikanami. Wśród naszych rozmówców był np. Marco Rubio, który będzie sekretarzem stanu w nowej administracji Donalda Trumpa.
I co można wywnioskować z tamtych rozmów?
Senatorowie i reprezentanci w USA początkowo dość odruchowo powielają stereotypy o Europie, ale gdy się schodzi na poziom danych statystycznych, decyzji, argumentów, to nastawienie się zmienia. Teraz wejdźmy na pułap rządowy: chyba po raz pierwszy od dekad polski premier może tyle powiedzieć w rozmowie dwóch Donaldów. O konieczności ochrony granicy myślimy podobnie jak ludzie w obozie Trumpa, jeśli chodzi o zbrojenia – wydajemy już 4 proc. PKB, chcemy produkować więcej amunicji. W kwestii roli Europy w atlantyckim aliansie – podobne zdanie. Taka rozmowa już na starcie nie wygląda źle dla Polski.