Artykuł
Trochę pod kontrolą, trochę poza nią
Urzędy pracy wspierają integrację osób poszukujących zatrudnienia i zainteresowanych pracodawców. Część procesu dzieje się jednak spontanicznie, co sprzyja powstawaniu szarej strefy
Z Rafałem Rogalą rozmawiają Marek Mikołajczyk i Karina Strzelińska
Polska dopiero co dorobiła się oficjalnej strategii wobec migracji. Przez ponad trzy dekady zaniedbaliśmy przygotowania do takich wyzwań?
Tak bym tego nie ujął. Polska była przez długi czas krajem wyraźnie homogenicznym – jednym z nielicznych w Europie, obok Rumunii – z niewielką liczbą cudzoziemców zamieszkujących tu dłużej niż 12 miesięcy. W latach 90. i zaraz po roku 2000 ich liczba nie przekraczała 100 tys. rocznie. Trudno było wówczas uzasadnić potrzebę polityki migracyjnej. Wielu przyjezdnych stanowili obywatele starej Unii Europejskiej pracujący u nas lub otwierający tutaj biznesy, czasem dołączający do rodzin. Wcześniej do Polski migrowali inni cudzoziemcy, przykładowo społeczność wietnamska. Osiedlali się w naszym kraju od lat 70., lecz ich liczba również nie była duża. Dopiero około 2010 r. migracja do Polski zaczęła przybierać na sile. Znacząca fala miała miejsce w 2014 r., po pierwszej agresji Rosji na Ukrainę. Zjawisko to intensyfikowało się, szczegól nie jeśli chodzi o migrację ekonomiczną, choć już od czasu wojen czeczeńskich mieliśmy stały napływ uchodźców ze Wschodu.
W latach 90. przyjęliśmy dużą grupę Czeczenów, ale mimo sporego ich napływu – oczywiście mniejszego niż po wybuchu wojny w Ukrainie – ta społeczność na co dzień pozostaje raczej niewidoczna. Dlaczego?
Model był ten sam – te osoby przybywały przez wyznaczone przejścia graniczne, głównie w Terespolu, jednak wjeżdżały do Polski bez wiz. Składały wnioski o objęcie ochroną międzynarodową, co legalizowało ich pobyt, a ich dane umieszczano w stosownym rejestrze. Czeczeni nie zatrzymywali się jednak w Polsce. Większość z nich kontynuowała podróż, udając się do Niemiec, Wielkiej Brytanii czy Francji, gdzie istniały już starsze diaspory. Fala migrantów po pierwszej wojnie czeczeńsko-rosyjskiej miała lepsze wykształcenie, a część z tych osób osiedliła się w Polsce, tworząc zalążki minidiaspory. Do nich dołączały kolejne osoby, jednak nigdy nie uformowała się tu większa, zintegrowana społeczność. Dziś szacuje się, że w Polsce mieszka od kilkunastu do dwudziestu kilku tysięcy osób narodowości czeczeńskiej.