Artykuł
Nowa historia chciwości – jak biznesmen staje się przestępcą
Chęć pomnażania pieniędzy zawsze była motorem cywilizacyjnego rozwoju, dlatego elity finansowe starają się znaleźć blisko granicy tego, co legalne. Balansowanie na krawędzi często kończy się jednak jej przekroczeniem
Ludzi od wieków gubi ślepa wiara, że istnieje stuprocentowo bezpieczny interes, który przyniesie szybki, sowity zysk. Dlatego wciąż pojawiają się piramidy finansowe, takie jak schemat Berniego Madoffa
Z Davidem E.Y. Sarną rozmawia Rafał Woś
Gordon Gekko, bohater kultowego filmu „Wall Street”, zwykł mawiać: „Tak, jestem chciwy, ale chciwość jest przecież... dobra”. Czy taka postawa wciąż dobrze oddaje nastawienie amerykańskich elit finansowych do robienia pieniędzy?
W amerykańskiej świątyni kapitalizmu mamy z chciwością duży problem. Chęć mnożenia pieniędzy jest i zawsze była motorem cywilizacyjnego rozwoju. Dlatego elity na Wall Street w naturalny sposób starają się znaleźć możliwie blisko granicy tego, co legalne. Problem polega na tym, że takie balansowanie na krawędzi często kończy się jej przekroczeniem. A wysyp finansowych przestępstw białych kołnierzyków przyspiesza z kolei nadejście kryzysu, na którym cierpią wszyscy.
W swojej „Historii chciwości” stworzył pan najbardziej kompleksowy jak dotąd przewodnik po przestępstwach finansowych współczesnego kapitalizmu. Który z przykładów można uznać za najbardziej genialny wykwit chciwości?
To bez wątpienia historia Marka Dreiera. Ten facet był wziętym nowojorskim adwokatem, który zbudował dużą, zatrudniającą 250 osób kancelarię. Miał z czego żyć, ale chciał więcej. Aby zyskiwać najbardziej lukratywne zamówienia, zatrudniał więc największe prawnicze gwiazdy, a sam otaczał się królewskim wręcz przepychem, co zrobiło z niego znaną i szanowaną postać w środowisku nowojorskiej finansjery. Ale to oczywiście kosztowało i zmuszało Dreiera do szukania dodatkowych źródeł dochodu. Jak się wkrótce okazało, pochodziły spoza legalnych źródeł. Tak właśnie w 2004 r. zaczęła się współpraca adwokata z funduszami hedgingowymi. Dreier wyszedł do nich z ofertą sprzedaży weksli po bardzo okazyjnej cenie. Mówił im, że reprezentuje fundusz, który musi pilnie spłacić swoich inwestorów i jest gotów sprzedać choćby ze stratą. W rzeczywistości weksle były fałszywe.