Artykuł
„Momenty natury ściśle humanitarnej nakazują nam pójść jak najdalej”
Archiwa szwajcarskiej policji pozwalają odtworzyć przebieg akcji ratowania polskich Żydów
Po naszym tekście, w 2018 r., prezydent Andrzej Duda wziął udział w powtórnym odsłonięciu nagrobka Konstantego Rokickiego w Lucernie (na zdj.), a Sejm ogłosił 2021 r. Rokiem Grupy Ładosia. Rok później Rokicki został uznany za Sprawiedliwego wśród Narodów Świata, a w 2024 r. członkowie grupy zostali uhonorowani Złotym Medalem Kongresu, najwyższym cywilnym odznaczeniem w USA
Setki stron dokumentów pokazują krok po kroku, jak szef polskiej placówki dyplomatycznej w Bernie próbował ocalić z Zagłady ortodoksyjne elity. Obok Raoula Wallenberga i Chiune Sugihary należał do wąskiej grupy osób, które bez względu na konsekwencje zaangażowały się w wyposażanie Żydów w uznawane za bezpieczne wizy i paszporty.
Peeselowiec Aleksander Ładoś był katolikiem, masonem i byłym ministrem rządu RP w Angers. Jak sam o sobie pisał, cierpiał na chłopomanię, która wynikała z fascynacji Stanisławem Wyspiańskim. Współpracownicy wspominali, że miał skłonność do gry w brydża na wysokie stawki. W młodości działał w konspiracji i nie ukrywał, że lubi ryzyko. W pracy cenił komfort i swobodę palenia papierosów w gabinecie. Jak wyliczył mu jego współpracownik Stanisław Nahlik, 15 godzin dziennie potrafił spędzić w pozycji leżącej.
Pracownik poselstwa RP w Bernie Juliusz Kühl, ortodoksyjny Żyd, to z kolei salonowy lew, którego kochała stołeczna śmietanka towarzyska, bo znał się na inwestowaniu pieniędzy. „Szczupły rudzielec w binoklach o złotej oprawie, zawsze tajemniczo uśmiechnięty. Zawsze wiedział i bezbłędnie radził, co i kiedy sprzedać czy kupić” – pisał Nahlik we wspomnieniach. Znali go wszyscy znaczący Żydzi w Szwajcarii. Jeden z toastów na jego hucznym weselu chwalił go właśnie za znajomości „von A bis Z, von Agudat bis Zion” (od A do Z, od Agudat do syjonistów).