Artykuł
Friedman: przed końcem wieku Polska będzie mocarstwem
Idą złe czasy dla Chin, Rosji i Niemiec. Przyszłość należy do Ameryki, Japonii, Turcji i Polski – wróżył amerykański politolog
Nasze stulecie będzie należało do USA, które budują swoją pozycję dzięki transferowi technologii do krajów sojuszniczych
Z George'em Friedmanem rozmawia Anna Masłoń
Japonia atakuje Stany Zjednoczone ze swoich baz na Księżycu, Europa traci polityczne i militarne znaczenie, a Polska, mocarstwo nad Wisłą, szykuje się do starcia z armią Turcji. Tak pana zdaniem zakończy się XXI w. Lubi pan science fiction?
Owszem, najchętniej czytam klasyka gatunku Roberta Heinleina. Ale nie jestem wielkim fanem książek fantastycznonaukowych.
Ale dla wielu czytelników pana książka to nie tyle analiza geopolityczna, co właśnie science fiction.
Gdyby sto lat temu czytelnicy wzięli do ręki podręcznik historii napisany na początku XXI w., też by im się wydawało, że czytają powieść science fiction. Gdyby usłyszeli, że przed końcem XX w. nic nie zostanie z potęgi imperialnej Francji i Wielkiej Brytanii, że na mapie świata pojawi się Izrael, a kraj trzeciego świata z analfabetyzmem na poziomie 50 proc. – Stany Zjednoczone Ameryki Północnej – będzie odgrywał dominującą rolę, mieliby wrażenie, że ktoś im opowiada bajki.
Na jakich danych opierał się pan, pisząc prognozę na XXI w.?
Po pierwsze spada liczba urodzeń, i to w skali całego świata. Po raz pierwszy od 500 lat pod koniec stulecia liczba ludzi zamieszkujących Ziemię nie wzrośnie, lecz się zmniejszy. Znaczący spadek dotyczy zwłaszcza krajów rozwiniętych, a to oznacza, że cena ziemi nie będzie rosnąć tak szybko jak do tej pory. Wzrosną za to koszty pracy, a to przyczyni się do szukania nowych rozwiązań technicznych. Nieunikniony rozwój technologiczny to drugi istotny element mojej prognozy. Wreszcie trzeci czynnik, geopolityczny: USA są światowym hegemonem, a ich pozycja nie wydaje się zagrożona. Wiek XXI będzie należał do Ameryki.