Artykuł
Nie jestem naiwniaczką
Już wiemy, ja na pewno, że nie wszystkie nasze projekty da się procedować sprawnie drogą rządową
Do Barbary Oliwieckiej, posłanki Polski 2050, wysłałem odrobinkę prowokacyjny list: „Pani posłanko, rok po wygranych «wyborach o wszystko» nastroje w zwycięskiej koalicji dalekie są od radosnych. Pytane o podsumowanie roku stare wygi recytują uzgodnione formułki: że PiS pozostawił państwo w strasznym stanie, że prezydent, a w ogóle to idą prokuratorzy. A może po prostu my, dziennikarze, pytamy niewłaściwe osoby? Może powinniśmy zwrócić się do tych, którzy 15 października dopiero zaczęli przygodę z parlamentem? I którzy nie nabrali jeszcze nawyku recytowania przekazów dnia. Tchnięty tą myślą proponuję rozmowę o tym, czy wielka zmiana miała tak wyglądać, jak wygląda”. Propozycja została przyjęta, porozmawialiśmy.
Z Barbarą Oliwiecką rozmawia Jan Wróbel
I rok stuknął. Nie jest pani zmęczona Tuskiem? Sejmem? Wszystkim?
Nie. Dlaczego mam być zmęczona? Wręcz mam wrażenie, że jako posłanka rozwijam skrzydła. Te pierwsze miesiące były na wdrożenie, teraz zaś mój klub i ja sama coraz sprawniej poruszamy się w sejmowej przestrzeni. I coraz lepiej rozumiemy, na czym polega współpraca w koalicji. Jesteśmy, myślę, odważniejsi w artykułowaniu swoich racji i egzekwowaniu zapisów z umowy koalicyjnej. Już wiemy, ja na pewno, że nie wszystkie nasze projekty da się procedować sprawnie drogą rządową...
Tusk. Mówiłem.
Nie chodzi o premiera. Skoro przez rząd niektóre sprawy, na które się umówiliśmy, takie jak składka zdrowotna, idą zbyt wolno, to trzeba nasze projekty wprowadzać drogą poselską. Co nie znaczy, że mamy się rozstawać. Jestem zwolenniczką dialogu, a nie grożenia rozwodem.