Artykuł
Jedna tarcza nie wystarczy
Dobrze, że powstaje Tarcza Wschód, ale ewentualny lądowy atak Rosjan to nie jest jedyne – a nawet nie najpoważniejsze – zagrożenie dla naszego bezpieczeństwa.
Pokaz efektów działania Tarczy Wschód. Poligon w Orzyszu, 14 października 2024 r.
Plan jest ambitny. Na naszej granicy z Rosją i Białorusią mają się znaleźć zaawansowane systemy monitorowania przestrzeni i rozpoznania, w tym komponent satelitarny – bo żeby skutecznie się bronić, przede wszystkim należy wiedzieć, gdzie i kiedy zamierza uderzyć przeciwnik, gdzie koncentrują się jego oddziały i którędy są zaopatrywane, a także skąd i kiedy nadlecą jego samoloty i rakiety. Dalej: fortyfikacje stałe dające schronienie obrońcom oraz zapory inżynieryjne i pola minowe ograniczające mobilność agresora, plus wykorzystanie naturalnych przeszkód, takich jak np. mokradła i gęste lasy – bo w ten sposób można zrównoważyć możliwą, przynajmniej przejściowo, przewagę liczebną i sprzętową nieprzyjaciela. Do tego nowoczesne systemy dronowe i antydronowe – bo zabójczej skuteczności aparatów bezzałogowych dowiodła już wojna Azerbejdżanu z Armenią jesienią 2020 r., a później (i na jeszcze większą skalę) walki rosyjsko-ukraińskie w ciągu ostatnich dwóch i pół roku. To podstawowe (i z punktu widzenia sztuki wojennej zresztą dość oczywiste) elementy Narodowego Planu Odstraszania i Obrony, kryptonim Tarcza Wschód. Projektu, który ma zabezpieczyć Polskę na wypadek otwartej agresji militarnej ze strony sąsiadów, prowadzących wrogą politykę wobec państw Unii Europejskiej i NATO.